Tag

xv wiek

Browsing

Korona Świętego Stefana dla Jagiellończyka

Połowa XV wieku to czas narastającego zagrożenia dla chrześcijańskiej Europy ze strony potężniejącego Imperium Osmańskiego. Bałkany uginały się pod naporem tureckich armii, a oczy wszystkich zwrócone były na Królestwo Węgier – uważane za przedmurze chrześcijaństwa. Gdy w 1439 roku zmarł król Węgier i Czech, Albrecht II Habsburg, kraj pogrążył się w chaosie walk o sukcesję. W obliczu tureckiego niebezpieczeństwa, część węgierskich możnowładców zwróciła się z propozycją objęcia tronu do młodego, zaledwie kilkunastoletniego króla Polski – Władysława III (późnej nazywanego Warneńczykiem), syna zwycięzcy spod Grunwaldu – Władysława Jagiełły.

Wybór nie był oczywisty. Przeciwko niemu stanęła wdowa po Albrechcie, Elżbieta Luksemburska, walcząca o prawa dla swojego nowonarodzonego syna, Władysława Pogrobowca. Jednak wizja silnego władcy, łączącego potencjał Polski i Węgier, zdolnego poprowadzić krucjatę przeciw Turkom, przeważyła. W 1440 roku Władysław Jagiellończyk został koronowany w Białogrodzie Królewskim (Székesfehérvár) na króla Węgier jako Ulászló I. Młody monarcha stanął przed ogromnym wyzwaniem – musiał nie tylko uspokoić sytuację wewnętrzną na Węgrzech, ale przede wszystkim stawić czoła potędze sułtana Murada II.

Nadzieje „Długiej Kampanii”

Pierwsze lata panowania Władysława na Węgrzech upłynęły pod znakiem walki z opozycją i przygotowań do rozprawy z Turkami. Kluczową postacią u boku króla stał się wybitny węgierski wódz, János Hunyady, zwany „białym rycerzem”. To on, wraz z królem, poprowadził na przełomie 1443 i 1444 roku śmiałą wyprawę w głąb Bałkanów, znaną jako „długa kampania”.

Armia chrześcijańska, złożona z Węgrów, Polaków i innych ochotników, odniosła szereg spektakularnych zwycięstw, m.in. pod Niszem, i dotarła aż do Zlatickiej Przełęczy w górach Stara Płanina. Choć ekstremalne warunki zimowe, problemy z zaopatrzeniem i opór turecki zmusiły ostatecznie krzyżowców do odwrotu, wieści o ich sukcesach rozeszły się po całej Europie. Optymizm i wiara w możliwość pokonania Osmanów odżyły. Wydawało się, że zjednoczone siły Polski i Węgier, pod wodzą młodego króla i doświadczonego Hunyadiego, są w stanie odwrócić losy wojny.

Złamana przysięga

Sukcesy „długiej kampanii” skłoniły sułtana Murada II do podjęcia rokowań. Zmęczony wojną, a być może zajęty innymi problemami w swoim rozległym państwie, sułtan zgodził się na zawarcie w lecie 1444 roku korzystnego dla Węgier traktatu pokojowego w Segedynie (Szeged). Rozejm miał obowiązywać przez dziesięć lat, a Turcy godzili się na pewne ustępstwa terytorialne. Murad II, ufny w trwałość układu, na krótko nawet abdykował na rzecz swojego młodego syna, Mehmeda.

Wydawało się, że pokój został osiągnięty. Jednak w obozie chrześcijańskim zawrzało. Główną rolę odegrał tu legat papieski, kardynał Julian Cesarini – gorący zwolennik idei krucjaty. Przekonywał on króla Władysława, że nadarza się wyjątkowa okazja do zadania Turkom decydującego ciosu, póki sułtan jest nieobecny, a armia osłabiona. Co najważniejsze, Cesarini argumentował, iż przysięga złożona „niewiernemu” władcy nie jest wiążąca dla chrześcijańskiego monarchy i może zostać unieważniona przez papieża.

Młody, ambitny i głęboko religijny Władysław znalazł się pod ogromną presją. Z jednej strony był traktat pokojowy, z drugiej – płomienne wezwania kardynała, obietnice wsparcia (m.in. floty weneckiej, która miała zablokować cieśniny) i wizja wiecznej chwały jako wyzwoliciela Bałkanów. Wewnętrzne spory wśród doradców polskich i węgierskich nie ułatwiały decyzji. Ostatecznie jednak król uległ namowom Cesariniego. Traktat segedyński został zerwany, a na jesień 1444 roku ogłoszono nową krucjatę.

Marsz ku przeznaczeniu

Niewielka, licząca około 20 tysięcy żołnierzy armia krzyżowa – składająca się głównie z Węgrów, Polaków (w tym przyboczny poczet królewski), Wołochów i ochotników z Bałkanów i Zachodu – wyruszyła jesienią 1444 roku wzdłuż Dunaju, a następnie przez Bułgarię, w kierunku tureckiej stolicy Adrianopola (Edirne). Marsz był trudny, a entuzjazm szybko gasł. Obiecane wsparcie nie nadchodziło – serbski despota Jerzy Branković, niezadowolony ze złamania pokoju, pozostał wrogo neutralny, a flota wenecka nie zdołała (lub nie chciała) skutecznie zablokować cieśnin Bosfor i Dardanele.

Tymczasem wieść o zerwaniu traktatu dotarła do Murada II. Wściekły sułtan przerwał emeryturę, błyskawicznie zebrał potężną armię w Anatolii i przeprawił ją do Europy, zaskakując krzyżowców szybkością reakcji. Gdy armia Władysława III dotarła w okolice Warny, portu nad Morzem Czarnym, okazało się, że droga odwrotu jest odcięta, a naprzeciw stoi wielokrotnie liczniejsza armia osmańska z samym sułtanem na czele. Bitwa była nieunikniona.

Starcie pod Warną

Rankiem 10 listopada 1444 roku, niedaleko miasta Warna, doszło do decydującego starcia pomiędzy wojskami chrześcijańskimi a armią Imperium Osmańskiego. Wojska króla Władysława III i Jana Hunyadyego liczyły około 20 tysięcy ludzi – w tym Polaków, Węgrów, Czechów, wołoskich sojuszników i oddziały najemników z Zachodu. Naprzeciw nim stanęła blisko trzykrotnie liczniejsza armia sułtana Murada II, która wróciła do Europy przez cieśninę i została wzmocniona siłami z Rumelii i Anatolii.

Trzon armii osmańskiej stanowili janczarzy – elitarna piechota wyszkolona do walki w zwartej formacji, wspierana przez artylerię i liczne oddziały łuczników. Na skrzydłach rozstawiono jazdę rumelijską pod wodzą Dauda paszy oraz oddziały anatolijskie dowodzone przez Karadza paszę. W centrum, za palisadą, stanęła gwardia sułtańska. Całość miała przewagę nie tylko liczebną, ale i terenową – Turcy mieli więcej miejsca do manewru, a ich szyki były głębsze i lepiej chronione przez przygotowane wcześniej zapory.

Pierwsze uderzenie

Bitwa rozpoczęła się około godziny dziewiątej rano, kiedy osmańska jazda anatolijska pod wodzą Karadza paszy uderzyła na prawe skrzydło chrześcijańskie. Wołoscy i czescy żołnierze nie wytrzymali natarcia – szyk został szybko przerwany, a część oddziałów rozpierzchła się jeszcze przed podjęciem walki wręcz. Przeciwnik błyskawicznie wykorzystał lukę i zaczął obchodzić pozycje chrześcijan od prawej strony, zagrażając ich centrum. W tym samym czasie Hunyady, operując lewym skrzydłem, wyprowadził skuteczną kontrszarżę przeciwko kawalerii rumelijskiej. Jazda węgierska i siedmiogrodzka uderzyła z impetem, rozbijając oddziały Dauda paszy i zmuszając je do odwrotu. Część wojsk osmańskich została zepchnięta na bagnisty teren przy jeziorze, gdzie ich formacja całkowicie się rozsypała. To sprawiło, że Murad II stracił oba skrzydła i pozostało mu do dyspozycji jedynie centrum, czyli elitarni janczarzy rozstawieni za polową palisadą.

W tej sytuacji sułtan – według relacji źródłowych – rozważał nawet odwrót. Wojska chrześcijańskie, mimo strat, wciąż utrzymywały szyk, a przewaga liczebna Osmanów została częściowo zniwelowana. O dalszym przebiegu bitwy miała zadecydować walka o centrum.

Zgubna szarża króla Władysława

W tym krytycznym momencie bitwy, gdy Hunyady prawdopodobnie ścigał rozbite oddziały tureckie lub przegrupowywał siły do dalszej walki, młody król Władysław podjął fatalną decyzję. Być może porwany widokiem uciekających Turków, być może kierowany młodzieńczą fantazją i pragnieniem osobistej chwały, postanowił zadać ostateczny cios. Nie czekając na rozkazy czy wsparcie Hunyadiego, na czele swojego przybocznego pocztu rzucił się w szaleńczą szarżę na centrum tureckie – prosto na stanowisko sułtana, bronione przez elitarnych janczarów.

Początkowo impet uderzenia polsko-węgierskiej jazdy przełamał pierwsze szeregi, jednak wkrótce niewielki oddział królewski został otoczony przez morze wrogów. Wywiązała się rozpaczliwa walka. Według kronikarzy, sam król walczył jak lew, ale jego los był przesądzony. Otoczony przez janczarów, Władysław III Jagiellończyk, król Polski i Węgier, padł martwy na polu bitwy.

Jego śmierć stała się natychmiastowym punktem zwrotnym. Widok upadającego monarchy wywołał panikę w szeregach krzyżowców. Dowodzenie załamało się, a wkrótce cała armia chrześcijańska rzuciła się do bezładnej ucieczki. Turcy przeszli do kontrataku, dokonując rzezi uciekających. W bitwie lub podczas odwrotu zginął również kardynał Julian Cesarini, główny architekt krucjaty. Jedynie Hunyadiemu udało się zebrać część rozproszonych oddziałów i wycofać z pola bitwy.

Krajobraz po bitwie

Bitwa zakończyła się zdecydowanym zwycięstwem sił osmańskich. Armia chrześcijańska poniosła straty sięgające około 5 tysięcy zabitych, co stanowiło jedną czwartą całych sił. Wojska muzułmańskie, choć odniosły sukces, straciły blisko 7 tysięcy ludzi – jednak w ich przypadku stanowiło to tylko ponad 10% ich wojska.

Śmierć Władysława III miała poważne konsekwencje polityczne. Najbardziej rozpowszechniona wersja mówi, że zginął podczas szarży na centrum tureckie – otoczony, został ściągnięty z konia i ścięty przez janczarów. Jego głowę, według niektórych źródeł, osadzono na włóczni i pokazano wojskom chrześcijańskim. Ciała króla nie odnaleziono, co zrodziło rozmaite hipotezy – od wersji o pochówku wśród poległych, po legendy o ucieczce i życiu w ukryciu na Wschodzie. Przez kolejne dekady pojawiały się relacje o domniemanych spotkaniach z „żyjącym królem”, a temat jego śmierci obrastał w kolejne mity.

Oprócz króla, wśród Polaków poległo wielu rycerzy walczących w chorągwi nadwornej swojego władcy. Wśród nich był między innymi Stanisław z Rożnowa, syn słynnego Zawiszy Czarnego.

W Polsce śmierć monarchy doprowadziła do bezkrólewia, które trwało do koronacji Kazimierza IV Jagiellończyka w 1447 roku. Na Węgrzech tymczasową władzę przejęła rada regencyjna z Janem Hunyadym na czele. Klęska pod Warną nie skutkowała natychmiastowym atakiem osmańskim na Europę Środkową, jednak zaprzepaściła szansę na stworzenie zorganizowanego, ogólnoeuropejskiego frontu przeciwko Imperium Osmańskiemu.

Post scriptum – pamięć o Władysławie Warneńczyku

Choć Władysław III Warneńczyk zginął młodo, bezpotomnie i bez pozostawienia trwałego śladu politycznego, to pamięć o nim przetrwała. Przykładowo, w Piotrkowie Trybunalskim kultywowana jest tradycja wedle której codziennie uderzenie dzwonu w kościele pw. św. Jakuba. przypomina mieszkańcom o bohaterskim królu i innym poległych pod Warną. Zwyczaj ten przetrwał prawie 500 lat – dzwon bił nieprzerwanie od 1445 roku aż do wybuchu II Wojny Światowej; obecnie wznowiono ten zwyczaj.

Cenotaf (symboliczny grobowiec) Władysława Warneńczyka w katedrze na Wawelu
Cenotaf (symboliczny grobowiec) Władysława Warneńczyka w katedrze na Wawelu

W Bułgarii polski król uznawany jest za bohatera narodowego.

Wielka Wojna między Królestwem Polski i jego sojusznikami, a Zakonem Krzyżackim nie skończyła się na wielkiej wiktorii grunwaldzkiej, która miała miejsce 15 lipca 1410 roku. Choć kwiat rycerstwa Zakonu – w tym Wielki Mistrz Ulrich on Jungingen – poległ, bądź dostał się do niewoli, to Polakom niestety nie udało się zdobyć stolicy państwa zakonnego którym był zamek Malbork. Przestój wojenny trwał, a to umożliwiało Krzyżakom szybką odbudowę swoich sił. W październiku armie zakonne liczyły już ponad 10 tysięcy ludzi, głównie za sprawą zachodnich rycerzy, którzy uwierzyli w propagandę Krzyżaków i licznie ciągnęli by walczyć pod jego chorągwiami przeciwko Polakom i Litwinom.

Zakon dążył do osiągnięcia korzystnego dla siebie pokoju, dlatego szukał okazji na stoczenie jeszcze jednego (tym razem zwycięskiego) starcia. Jedną z krzyżackich armii, które rozpoczęły działania ofensywne były 4-tysięczne siły sławnego rycerza Michała Küchmeistera z Nowej Marchii, które po zdobyciu Tucholi ruszyły na warowny klasztor cysterski w Koronowie by stamtąd w następnej kolejności zaatakować Bydgoszcz.

Bitwa pod Grunwaldem, 1410
Wojciech Kossak via Wikimedia Commons

Gdy polskie wojska otrzymały wiadomość o wyjściu armii Küchmeistera, król Władysław Jagiełło zdecydował się na próbę zniszczenia jego sił, które były w tamtym momencie jedną z trzech operacyjnych armii krzyżackich. Polski władca miał jednak problem z zebraniem odpowiedniej ilości ludzi – po zwycięstwie pod Grunwaldem większość wojska rozjechała się do domów, a Korona nie miała dostatecznie dużo pieniędzy, by wciąż utrzymywać oddziały zaciężne. Jagielle udało się jednak sformować 2-tysięczny korpus złożony z nadwornego rycerstwa, lokalnych oddziałów wojewody poznańskiego a także lekkozbrojnych Tatarów. Polskie siły pod dowództwem doświadczonego Sędziwoja z Ostroroga i Piotra Niedźwieckiego szybko zajęły miejscowość Koronowo i ustawiły się w szyku bojowym za miastem, frontem do nadciągających Krzyżaków.

Gdy Küchmeister zobaczył nadchodzących Polaków, rozpoczął wycofywanie swych oddziałów. Ostatecznie, został przez nich doścignięty w okolicy wsi Łącko, gdzie zajął pozycje na wzgórzu. 10 października 1410 roku rozpoczęła się bitwa, która przybrała charakter turniejowy, tzn. obie armie ustawiły się do siebie frontem (z przodu rycerze, z tyłu ich giermkowie) i toczono między sobą pojedynki.

Pojedynek polsko – krzyżacki
Grafika: Mariusz Kozik praca z 2006 roku

W trakcie bitwy dwukrotnie zarządzano przerwę. Podczas odpoczynku obie strony wymieniały między sobą jeńców, dzieliły się jedzeniem i winem, a nawet opowiadały i śpiewały o bohaterskich dokonaniach swoich przeciwników.

Po drugiej przerwie, w trzecim starciu polski rycerz Jan Naszon z Ostrowiec pokonał chorążego Zakonu. Krzyżacki sztandar upadł, co było dla braci zakonnych sygnałem do odwrotu. Wielu uciekających Krzyżaków i ich sprzymierzeńców została wtedy pojmana przez polskich lekkozbrojnych, którzy szybko rzucili się w pościg za odchodzącym wrogiem.

Już sam przebieg bitwy może być określany jako rycerski i honorowy, jednak to, co później uczynił polski król, było jeszcze lepszym przykładem przestrzegania średniowiecznego etosu rycerskiego, a także – jakbyśmy to określili w naszych czasach – świetnego zabiegu wizerunkowego. Po batalii pod Koronowem dowódca braci zakonnych Michał Küchmeister został osadzony na zamku w Chęcinach, jednak pozostali jeńcy, w tym wielu sprzymierzonych z Krzyżakami rycerzy z Niemiec, Francji, Czech, król Jagiełło zaprosił do Bydgoszczy. Niedawnych wrogów ugoszczono królewstką ucztą, zwrócono konie i resztę ekwipunku, a następnie wypuszczono.

Rycerze Zakonu krzyżackiego
Grafika: Mariusz Kozik dla Fireforge Games

Wszyscy ci rycerze rozjechali się po zachodnich dworach, rozsławiając odwagę, wspaniałomyślność i religijność polskiego króla. Był to przemyślany ruch, bardzo skuteczna obrona przeciwko krzyżackiej propagandzie którą zakonnicy bez skrupułów posługiwali się w Europie w celu zachęcania tamtejszego rycerstwa do dołączenia do „krucjaty przeciwko Polsce i Litwie”.

Bitwa pod Koronowem niosła za sobą kilka korzyści dla Polski – po pierwsze, unicestwiono jedną z trzech armii zakonnych, osłabiając potencjał ofensywny Krzyżaków i przybliżając przy tym traktat pokojowy, który zawarto w 1 lutego 1411 roku w Toruniu. Po drugie, spryt Władysława Jagiełły i jego szlachetny ruch w kierunku zachodniego rycerstwa pozwolił na europejskich dworach powoli obnażyć prawdziwą, ekspansywną i dwulicową naturę Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego.

[Banner został tutaj użyty dzięki pozwoleniu pana Mariusza Kozika. Więcej jego prac jest dostępnych tutaj]