Aby solidnie streścić tak zwany „Cud pod Dunkierką”, czyli udaną ewakuację setek tysięcy żołnierzy Aliantów, zamkniętych w niemieckim okrążeniu na brzegu Kanału La Manche, należy rozpocząć opowieść na początku II Wojny Światowej.
Wielka Brytania na początku II Wojny Światowej
Gdy 1 września 1939 roku Niemcy napadły na Polskę, mimo nadziei Polaków na szybkie zakończenie konfliktu, Wielka Brytania i Francja nie rozpoczęły szerokiej ofensywy na zachodzie, lecz biernie czekały na kolejne ruchy Adolfa Hitlera. Ten okres nazywamy obecnie „dziwną wojną”, jako że wojna została przeciwko III Rzeszy była prowadzona jedynie na papierze.
Mimo wszystko Brytyjczycy wiedzieli, że prędzej czy później będą walczyć przeciwko Niemcom i byli pełni nadziei we własne siły zbrojne – w końcu ich marynarka była uważana za najsilniejszą na świecie, a i siły lądowe nie należały do słabych. Przed zbliżającym się konfliktem na Wyspach zapanował wręcz entuzjazm.
Defilada żołnierzy niemieckich w Oslo po zajęciu Norwegii Autor nieznany, zbiory Norwegian Encyclopedia
Niemiecka ofensywa na zachodzie
Przeciwstawiając się agresji III Rzeszy na Norwegię, Wielka Brytania wysłała tam swoje wojska na wiosnę 1940. Niestety, Niemcy dosłownie po nich przejechali – agresorzy byli lepiej dowodzeni, lepiej wyposażeni i mieli większą wolę walki. Brytyjczykom brakowało sprzętu (zdarzały się przypadki braku broni, którą dosyłano za późno) a ich dowodzenie było niezwykle chaotyczne. Ostatecznie Niemcy zajęli Norwegię przy minimalnych stratach własnych, co dla dumnych wyspiarzy było zimnym prysznicem, z którego Alianci – chcąc wygrać wojnę – musieli wyciągnąć wnioski.
Biorąc na siebie odpowiedzialność za niepowodzenie tej operacji i wcześniejsze ustępstwa wobec Hitlera, 10 maja 1940 brytyjski premier Neville Chamberlain honorowo ustąpił ze stanowiska. Jego natychmiastowym zastępcą został Winston Churchill, którego pierwszy dzień urzędowania zbiegł się z dniem niemieckiej ofensywy na zachodzie. Jak wiemy z historii, była to niezwykle błyskotliwa i udana kampania – wspierane przez Luftwaffe niemieckie dywizje pancerne zdobyły Belgię i Holandię bez większego oporu, tym samym otwierając sobie drogę do inwazji na Francję.
Niemiecki bombowiec nurkujący Junkers Ju 87, który brał udział w ataku na Dunkierkę
Alianci w pułapce
Anglicy I Francuzi wysłali w kierunku Belgii 40 swych najlepszych dywizji, w tym cały Brytyjski Korpus Ekspedycyjny. Siły te miały jednak duży problem – Francuzom brakowało uzbrojenia, żywności, wyszkolenia, a nade wszystko morale, przez co nie prezentowali wybitnej wartości bojowej. Alianci mieli nadzieję powstrzymać agresora jeszcze w Belgii, zanim ten przedostałby się do Francji. Niemcy, jednak, przeszli przez Ardeny, czym totalnie zaskoczyli zachodnich strategów. Po rozbiciu nielicznych francuskich wojsk, niemieckie kolumny pancerne generała Guderiana rozpoczęły niepowstrzymany marsz na zachód, a następnie na północ w kierunku kanału La Manche. Już po dwóch dniach od przekroczenia granicy, pod Sedanem stanęło 7 niemieckich dywizji pancernych, które brutalnie zdusiły nikły opór nielicznych obrońców i wzięły do niewoli tysiące francuskich żołnierzy.
Brytyjczycy czekają na ewakuację z plaży pod Dunkierką Autor nieznany, zbiory Imperial War Museum
Heroiczna obrona plaży i ewakuacja sił sprzymierzonych przez Kanał La Manche
Jak można się domyślić, III Rzesza miała na celu zamknięcie i zniszczenie broniących Belgii doborowych sił Aliantów. Anglicy i Francuzi znaleźli się w tragicznym niebezpieczeństwie – Niemcy atakowali zarówno od wschodu, jak i południa, od strony Francji. Mimo morderczego tempa odwrotu na zachód (50 km od 25 do 28 maja) wokół nich szybko i bezlitośnie zamykały się kleszcze niemieckiej machiny wojennej. Ostatecznie Alianci schronili się na plażach Dunkierki: niewielkiego portu w północnej Francji, gdzie za swoimi plecami mieli Kanał La Manche, a przed sobą – przeważające, zwycięskie siły III Rzeszy. Zachodni żołnierze dobrze wiedzieli, że jeśli nie zdarzy się cud, Dunkierka stanie się miejscem ich ostatniej bitwy.
Rozpoczęła się dramatyczna obrona plaży i portu przed natarciami niemieckiej piechoty. Jednocześnie, 26 maja rozpoczęto Operację Dynamo, czyli ewakuację wojsk sprzymierzonych drogą wodną przez Kanał La Manche. W operacji brało udział 851 jednostek – okrętów wojennych pod banderą Wielkiej Brytanii, Francji, Polski a także między innymi okręty holenderskie, belgijskie. Co ciekawe, do całej akcji przyłączyły się także niezliczone ilości kutrów, motorówek i innych prywatnych łodzi. Ich właściciele z własnej woli, mimo ogromnego niebezpieczeństwa ze strony niemieckiej marynarki i lotnictwa, ofiarnie zabierali na Wyspy uwięzionych pod Dunkierką żołnierzy.
Aby jednak ewakuacja się udała, Alianci musieli wytrzymać przytłaczające natarcia niemieckiej piechoty. Szczególnie krwawe żniwo wśród obrońców zbierała Luftwaffe, która bezlitośnie prowadziła ostrzał z powietrza. Przed totalną masakrą Aliantów uratowały myśliwce RAFu, które bohatersko powstrzymywały niemieckie Sztukasy. Brytyjskie siły powietrzne zapłaciły wysoką cenę za swój heroizm – nad Dunkierką straciły ok. 100 samolotów i 60 pilotów. Ogólnie w walkach nad Francją RAF stracił połowę swoich maszyn.
Ewakuacja z Dunkierki Autor: Cundall, Charles Ernest, Art.IWM ART LD 305, Imperial War Museum
Klęska, a jednak cud
Ewakuacja zakończyła się 4 czerwca. Ogółem z portu i plaż uratowano ponad 340 000 ludzi, w tym 200 000 Brytyjczyków i 140 000 Francuzów, Belgów, oraz pozostałych żołnierzy sił sprzymierzonych. Brytyjskie dowództwo jeszcze przed rozpoczęciem Operacji Dynamo szacowało, że spod Dunkierki uda się uratować 10x mniej ludzi.
Straty Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego wyniosły ok. 30 000 żołnierzy zabitych i rannych, 40 000 wziętych do niewoli. Zniszczono ogromne ilości sprzętu, ponieważ wycofujący się Alianci nie chcieli zostawić nic Niemcom: stracono między innymi 76 tysięcy ton amunicji, 600 tys. ton paliwa, 1200 dział i 60 tys. pojazdów. Oprócz tego, Niemcy zdołali zniszczyć 6 niszczycieli i ponad 200 innych jednostek pływających. Tak ogromne straty były zadane w najmniej odpowiednim momencie i musiały zostać szybko odrobione.
Brytyjscy żołnierze po powrocie do kraju Autor: Puttnam (Mr) and Malindine (Mr), zbiór Imperial War Museum
Tajemnicza decyzja Hitlera
Do tej pory niewyjaśniony pozostaje fakt, dlaczego, gdy niemieckie czołgi deptały po piętach i zbierały krwawe żniwo wśród obrońców, wydarzyła się rzecz niezwykła i jedna z największych tajemnic II Wojny Światowej – osobisty rozkaz Adolfa Hitlera odwołał dywizje pancerne. Brak ich uczestnictwa w późniejszych walkach o Dunkierkę prawdopodobnie przesądził o tym, że Alianci nie zostali tam zmasakrowani. Istnieje kilka hipotez próbujących wyjaśnić, dlaczego tak się stało:
Podobno Hermann Göring zapewnił Hitlera, że jego bombowce nurkujące wystarczą do zniszczenia okrążonych sił sprzymierzonych,
Hitler chciał oszczędzić swoje dywizje pancerne przed dalszą kampanią we Francji
Uchronienie wojsk Aliantów przed zniszczeniem mogło być upatrywane jako ostatnia szansa na negocjacje – jednak ta możliwość jest często odrzucana przez historyków.
Ewakuacja z Dunkierki kończyła nieudaną dla Aliantów kampanię zachodnią. Mimo ogromnych strat w sprzęcie, Operację Dynamo uznano za cud, bo cudem uniknięto katastrofy – ocaleli żołnierze mogli wrócić na Wyspy Brytyjskie i w przyszłości kontynuować walkę. Po upadku Francji, Wielka Brytania została na polu walki sama i jak pokazała historia, był to dla niej początek ciężkiej i długiej wojny.
„Bismarck” i jego bliźniaczy okręt „Tirpitz” były największymi pancernikami zbudowanymi kiedykolwiek w Europie, posiadając długość ponad 250 metrów, maksymalną prędkość 30 węzłów, a liczebność załogi wynosiła 108 oficerów i ok. 2000 marynarzy. Bismarck był uzbrojony w osiem dział 380 mm, dwanaście dział 150 mm, szesnaście dział 105 mm, szesnaście dział 37 mm i dwanaście 20 mm działek przeciwlotniczych. Był solidnie opancerzony (pancerz boczny miał grubość 320 mm) i dysponował czterema samolotami zwiadowczymi. „Bismarck” był uważany za bardzo poważne zagrożenie dla floty Wielkiej Brytanii.
Bismarck w 1941 Źródło: Bundesarchiv, Bild 193-04-1-26, Wikimedia Commons
Plany III Rzeszy
Okręt został włączony do niemieckiej Kriegsmarine w grudniu 1940 roku, na początku II Wojny Światowej. „Bismarck” miał wziąć udział w Bitwie o Atlantyk i walczyć przeciwko alianckim konwojom zaopatrzeniowym. W tamtym okresie Wielka Brytania była wysoce zależna od wspomnianych konwojów wysyłanych głównie z USA. Niemiecka Kriegsmarine próbowała zachwiać potencjałem ekonomicznym Wielkiej Brytanii poprzez atakowanie morskich dostaw dla Brytyjczyków. W tym celu Niemcy wysyłali na Atlantyk okręty korsarskie, tzw. rajdery. Od stycznia do marca 1941 podczas operacji „Berlin”, pancerniki „Scharnhorst” i „Gneisenau” zatopiły 22 Alianckie statki handlowe. Niemieckie dowództwo uznało to za sukces i byli pewni, że „Bismarck” okaże się jeszcze bardziej skuteczny. Planowano powtórzyć tę operację, a skład grupy uderzeniowej miał zostać powiększony do czterech okrętów – do „Scharnhorsta” i „Gneisenau” miały dołączyć potężne „Bismarck” i „Tirpitz”.
„Bismarck” w grudniu 1940 Źródło: bismarck-class.dk
Niestety, aż trzy z nich nie osiągnęły na czas zdolności bojowej. „Tirpitz” miał być gotowy przed jesienią 1941, „Gneisenau” został storpedowany przez Brytyjczyków podczas naprawy w Breście (a na dodatek jeszcze zbombardowany), a „Scharnhorst” czekała naprawa boilerów. Dowództwo niemieckiej marynarki musiało zmienić swoje plany i skorzystać z „Bismarcka” wraz z ciężkim krążownikiem „Prinz Eugen”.
Kurs na Atlantyk
Po testach i treningach w Zatoce Gdańskiej między wrześniem 1940, a kwietniem 1941 „Bismarck” był gotowy do walki. Nadszedł czas – pancernik „Bismarck” i ciężki krążownik „Prinz Eugen” miały za zadanie dotrzeć do Oceanu Atlantyckiego i rozpocząć polowanie na konwoje zaopatrzeniowe Aliantów.
18 maja 1941 roku rozpoczęła się Operacja Rheinübung. Admirał Günther Lütjens osobiście przejął dowodzenie nad zespołem okrętów. Wiedział on, że kluczem do powodzenia całej operacji było pozostanie niezauważonym do czasu osiągnięcia Atlantyku, gdzie czekało już na nich jedenaście okrętów zaopatrzeniowych i kilka samolotów rozpoznania meteorologicznego.
19 maja „Bismarck” opuścił Gdynię i kierował się na Cieśninę Duńską. Niedługo potem dołączył do niego „Prinz Eugen” i sześć niszczycieli eskorty. Już dzień później grupa została zauważona przez neutralny szwedzki krążownik HMS „Gotland”. Szwecja momentalnie poinformowała o odkryciu brytyjską ambasadę. Brytyjska Royal Navy rozpoczęła poszukiwania „Bismarcka” – jego misja nie była już sekretem dla Aliantów.
22 maja po jednodniowym postoju we fiordzie w Bergen i odesłaniu eskorty, „Bismarck” i „Prinz Eugen” w pośpiechu kierowały się w stronę Islandii. Niemiecki wywiad bagateliował zagrożenie ze strony brytyjskiej Royal Nay i twierdził, że dwa okręty nie były poszukiwane przez Brytyjczyków. Jak się później okazało, byli w całkowitym błędzie.
Dwa brytyjskie ciężkie krążowniki – HMS „Suffolk” i HMS „Norfolk” patrolowały Cieśninę Duńską, kiedy „Suffolk” zauważył niemieckie okręty. Szybko dołączył do niego „Norfolk” i rozpoczęły śledzenie „Bismarcka” i „Prinz Eugen”, starając się kryć we mgle. Brytyjczycy nie nawiązali wymiany ognia, ponieważ oczekiwali wsparcia.
Pomoc nadeszła szybko – krążownik liniowy HMS „Hood” i pancernik HMS „Prince of Wales” patrolowały obszar niedaleko Islandii i ruszyły do walki zaraz po otrzymaniu meldunku o znalezieniu niemieckich okrętów. „Hood” był dumą i okrętem flagowym floty Wielkiej Brytanii, najpotężniejszym okrętem swojej klasy i jednym z największych okrętów wojennych na świecie.
Brytyjski krążownik liniowy HMS „Hood” Żródło: Allan C. Green, Adam Cuerden via Wikimedia Commons
Hood idzie na dno
24 maja rozpoczęła się Bitwa w Cieśninie Duńskiej. Niemiecki pancernik „Bismarck” i ciężki krążownik „Prinz Eugen” starły się z brytyjskim krążownikiem liniowym HMS „Hood” i pancernikiem HMS „Prince of Wales”, które zdecydowały się przyjąć bitwę nie czekając na posiłki.
Już 6 minut po wystrzeleniu pierwszej salwy, „Hood” został fatalnie trafiony pociskiem z „Bismarcka”. Ogromna eksplozja rozerwała tył okrętu. Duma Wielkiej Brytanii, okręt flagowy brytyjskiej Marynarki Wojennej zatonął w trzy minuty razem z 1418-osobową załogą. Przyczyną tak szybkiej i nieoczekiwanej eksplozji było prawdopodobnie trafenie w komory amunicji.
HMS „Prince of Wales” był zmuszony wycofać się z miejsca bitwy, lecz przedtem zdołał trafić „Bismarcka” kilka razy. Jedno z tych uderzeń spowodowało wyciek paliwa i ograniczenie maksymalnej prędkości okrętu. Jednak Niemcy utracili swoją największą przewagę – zaskoczenie. Brytyjczycy wiedzieli gdzie dokładnie znajduje się „Bismarck” i jego kurs na Atlantyk stracił w tamtej chwili sens. Jedyną szansą niemieckiego pancernika był odwrót do okupowanej Francji, gdzie okręt mógł być naprawiony.
Lütjens rozkazał nieuszkodzonemu „Prinz Eugen”, aby ten samotnie kontynuował próbę przedarcia się na ocean. W tym samym czasie „Bismarck” tropiony był przez HMS „Norfolk”, HMS „Suffolk” i uszkodzonego HMS „Prince of Wales”, które widziały ślad paliwa pozostawiany przez niemiecki pancernik. Dowództwo brytyjskiej Royal Navy, zszokowane utratą „Hooda”, nakazało zlokalizowanie i zniszczenie „Bismarcka” za wszelką cenę używając do tego każdej dostępnej w pobliżu jednostki. 24 maja o 22:00 brytyjskim bombowcom udało się nawiązać odległość bojową z niemieckim pancernikiem, a nawet uzyskać jedno trafienie torpedą – nie spowodowało to jednak żadnych większych zniszczeń. Wydawać się mogło, że wielki okręt mógł uciec ścigającym go siłom, jednak brytyjska formacja Force H już nadciągała, aby przeciąć drogę uszkodzonemu pancernikowi. W jej skład której wchodziły między innymi lotniskowiec HMS „Ark Royal”, krążownik liniowy HMS „Renown” i lekki krążownik „Sheffield”.
„Będziemy walczyć do ostatniego pocisku”
26 maja samolot-amfibia Catalina zlokalizowała „Bismarcka”, który kierował się na wschód i nie znajdował się jeszcze pod parasolem ochronnym niemieckiej Luftwaffe. Tego samego dnia z pokładu lotniskowca HMS „Ark Royal” wystartowały dwie grupy samolotów, które zaatakowały niemieckiego kolosa. Druga fala brytyjskich samolotów uzyskała trzy trafienia, co spowodowało niezdolność do sterowania okrętem. „Bismarck” obrał niekontrolowany kurs na zachód, czyli dokładnie w kierunku ścigającej go Marynarki jej Królewskiej Mości. Lütjens powiadomił niemieckie dowództwo: „Okręt niezdolny do manewrowania. Będziemy walczyć do ostatniego pocisku. Niech żyje Führer”. Wielki pancernik, jeden z najpotężniejszych okrętów wojennych na świecie i pogromca „Hooda” dryfował czekając na swój koniec.
o 22:37 polski niszczyciel ORP Piorun, jeden z okrętów które dołączyły do pościgu, zauważył „Bismarcka”. Kontakt szybko się urwał, jednak niedługo później niemiecki pancernik został zauważony przez inne niszczyciele z brytyjskiej 4 flotylli. Po krótkiej wymianie ognia nie zanotowano poważnych uszkodzeń po obu stronach, jednak był to początek końca dla niemieckiego kolosa.
„Tirpitz” – bliźniaczy okręt „Bismarcka” Grafika z gry „World of Warships”, źródło: http://worldofwarships.eu/
Następnego dnia duma niemieckiej marynarki stoczyła swoją ostatnią walkę. Zaatakowany przez cztery okręty – HMS „Norfolk”, HMS „King George V”, HMS „Rodney” i HMS „Dorsetshire”. Po 96 minutach i przyjęciu ponad 300 trafień, najpotężniejszy okręt swojego czasu w Europie zamilkł. Krążownik HMS „Dorsetshire” odpalił w jego kierunku torpedy, które doszły celu i „Bismarck” zatonął w kilka minut. Zginęło ponad 2100 ludzi.
Po Bitwie
Zatopienie „Bismarcka” było końcem pewnej ery w Kriegsmarine i punktem zwrotnym podczas wojny toczonej na Atlantyku. Brytyjczycy zniszczyli wiele niemieckich okrętów zaopatrzeniowych, co poskutkowało porzuceniem przez Niemców planów korsarskich rajdów okrętów nawodnych. Dla Aliantów zatopienie „Bismarcka” zbliżyło ich do usunięcia zagrożenia w postaci niemieckiej Kriegsmarine i zabezpieczenia morskich konwojów, a co za tym idzie – wygrania II Wojny Światowej. Po bitwie brytyjski admirał John Tovey powiedział:
„Bismarck stoczył niezwykle odważną walkę wobec niemożliwej wygranej, godną dawnych dni Cesarskiej Niemieckiej Marynarki Wojennej i spoczął dumnie powiewając podniesioną flagą”.
Jest to historia męskości, poświęcenia, wierności i honoru. Obie strony – zarówno brytyjscy, jak i niemieccy marynarze dopełnili swój obowiązek do końca. Szkoda tylko, że ci drudzy walczyli po to aby zniewolić tych pierwszych.
Dodatkowe fakty:
„Bismarck” chciał prawdopodobnie poddać się trzy razy podczas bitwy. Znaki te były zignorowane.
Istnieje hipoteza, że admirał Lütjens dostał rozkaz zniszczenia okrętu i wykonał go. Wtedy ogromna eksplozja, która zatopiła pancernik, byłaby wyjaśniona wybuchem w jego wnętrzu.
„Niezatapialny Sam” to kot, który był w posiadaniu niemieckiego marynarza na „Bismarcku”. Uratowany przez Brytyjczyków z HMS „Cossack”, mieszkał tam do października 1941 kiedy to okręt został zniszczony przez U-Bota. Sam został przeniesiony na znany nam HMS „Ark Royal”, a lotniskowiec skończył w ten sam sposób. Wtedy też Sam został usunięty z Royal Navy i zamieszkał w Belfaście w domu marynarza. Kot ten przeżył wszystkie okręty, na których się znajdował.
Polecam spojrzeć na filmik przedstawiający model „Bismarcka” w grze World of Warships, jest tu bardzo dobrze odwzorowany:
W tym miejscu kończę artykuł, wszelkie komentarze i uwagi będą mile widziane. Po więcej zapraszam także na
Gdy w 1940 roku hitlerowcy zajęli Norwegię, w kraju w ciągu kilku miesięcy powstał duży i sprawny ruch oporu, który szybko rozpoczął działania dywersyjne przeciwko okupantowi.
Wielu Norwegów zajmowało się rybołówstwem i prawdziwym ciosem była dla nich decyzja Niemców, aby ci oddawali im wszystkie złowione przez nich sardynki. Ruch oporu, który miał swoich ludzi nawet w niemieckiej kwaterze głównej, szybko dowiedział się, że norweskie sardynki są wysyłane do francuskiego portu Saint-Nazaire leżącego nad oceanem. Port ten był bazą dla niemieckich U-Bootów, które w tamtym okresie siały zniszczenie wśród floty Aliantów na północnym Atlantyku. Przywożone w tamten rejon jedzenie prawdopodobnie miało stać się prowiantem dla marynarzy.
Norweski wywiad szybko skontaktował się z Brytyjczykami i poprosił ich o jak największą dostawę oleju rycynowego, czyli silnego środka przeczyszczającego. Po otrzymaniu transportu, duża część pakowanych do Francji sardynek została zalana tymże olejem (na szczęście, zapach ryb maskował smak oleju). Ładunek „ulepszonych” sardynek został wysłany prosto do rąk niemieckich marynarzy we Francji.
Ani norweski ruch oporu, ani Alianci nigdy nie dowiedzieli się jaki dokładnie był efekt tej akcji dywersyjnej. Można jednak przypuszczać, że operacja udała się i niemieckie załogi U-Bootów przez pewien czas miały lekko obniżoną zdolność bojową.
Niemiecki U-Boot w St. Nazaire, 1941 Bundesarchiv via Wikimedia Commons
2. Karciany dług niemieckiego dyplomaty
Rudolf von Scheliha był niemieckim arystokratą w starszym wieku, który przed II Wojną Światową pracował w niemieckiej ambasadzie w Warszawie. Znany był z tego, że choć dość majętny, to cały czas tkwił w długach, powstających głównie przez jego kosztowne romanse i zamiłowanie do hazardu.
Rudolf von Scheliha Министерство обороны Российской Федерации via Wikimedia Commons
W 1938 roku został zwerbowany przez sowiecki wywiad, który w zamian za przekazywanie tajnych informacji, obiecał dyplomacie pomoc w wyjściu z długów. Po przegraniu 50 000 złotych podczas jednej z całonocnych gier, von Scheliha wyjechał do Berlina i wrócił do Warszawy po znalezieniu dowodów na planowane przez Hitlera przejęcie Czechosłowacji, Austrii i zaatakowanie Polski.
Już w Polsce dyplomata skontaktował się z sowieckimi łącznikami i zażądał od nich 10 000$ za przekazanie im powyższych informacji. Kwota ta miała stanowić spłatę powyższego długu, jednak Sowieci zaoferowali mu jedynie 1000$ i ostatecznie transakcja nie doszła do skutku. Po tygodniu z Niemcem ponownie skontaktował się sowiecki wywiad i nakazał mu spotkanie w Tatrach. Von Scheliha spotkał się z łącznikiem w opuszczonym górskim szałasie, gdzie usłyszał ostateczną ofertę od Moskwy – 6500$, a także radę, aby pieniądze sprzedał na czarnym rynku, co pozwoliłoby mu otrzymać za nie więcej polskiej waluty.
Agent przekazał także, że zostało mu polecone, że w razie odrzucenia oferty miał zabić Niemca na miejscu. Von Scheliha przyjął sowieckie warunki, dostał pieniądze i przekazał łącznikowi dokumenty. Od tamtej pory Związek Radziecki wiedział o planach podboju centralnej Europy przez Hitlera. Co ciekawe, sam von Scheliha został zabity w 1942 roku przez gestapo, ponieważ pomagał unikać prześladowań swoim polskim i żydowskim znajomym.
3. Czeskie plany Linii Maginota
Linia Maginota była długim na 320 kilometrów, biegnącym od Szwajcarii po Belgię systemem fortyfikacji który miał chronić Francję w przypadku niemieckiej agresji. Składały się na nią bunkry, betonowe forty, zasieki z drutu kolczastego, a także systemy komunikacyjne, szpitale, garaże, a nawet mieszkania dla żołnierzy. O Linii Maginota bardzo przychylnie wypowiadał się nawet Winston Churchill, który po inspekcji fortyfikacji napisał notatkę do brytyjskiego Ministerstwa Wojny, w którym pisał że „frontu francuskiego nie można wziąć z zaskoczenia (..) nie można go złamać w żaden sposób, chyba że kosztem niesłychanej liczby ofiar w ludziach”.
Pisząc to, Churchill nie zdawał sobie sprawy, że niemiecki wywiad dysponował już szczegółowymi planami Linii Maginota i po wybuchu wojny, jej zdobycie było tylko kwestią czasu.
Po dwóch latach starań, Abwehra zdołała zwerbować francuskiego kapitana Georges’a Froge’a, który kierował rozdziałem zaopatrzenia oddziałów na Linii Maginota. Froge był znany ze swojej sympatii do Hitlera, a także z faktu, że bez przerwy był zadłużony po uszy. Niemieccy agenci zachęcili go do współpracy za pomocą dużych sum pieniędzy, a francuski kapitan odwdzięczył im się poprzez dostarczanie map i innych dokumentów dotyczących samej Linii Maginota a także jednostek wojskowych które tam stacjonowały.
Informacje przekazane Niemcom przez Froge’a były dla nich niezwykle cenne, jednak były niczym w porównaniu z tym, co Abwehra znalazła w archiwum czeskiego Sztabu Generalnego po wkroczeniu oddziałów III Rzeszy do Czechosłowacji. Okazało się, że przed wojną Czesi chcieli zbudować podobny system umocnień do Linii Maginota. Francuzi pozwolili im wszystko obejrzeć i zrobić notatki. Gdy otwarto jeden z praskich sejfów, oczom agentów ukazał się dokładny plan wszystkich obiektów na francuskiej linii fortyfikacji. Linia Maginota została pokonana jeszcze przed pierwszym wystrzałem…
Jeden z bunkrów Linii Maginota Wikimedia Commons
4. 16-letnia zabójczyni w obronie polskich Żydów
Gdy III Rzesza pokonała Polskę w 1939 roku, na teren Rzeczpospolitej zostali wysłani członkowie Einsatzgruppen – specjalnych szwadronów śmierci, których zadaniem było tropienie i zabijanie polskich Żydów, księży i wszystkich wykształconych Polaków. Einsatzgruppen prowadziło masowe egzekucje, czasem jednak wykorzystując swoje specjalnie wyszkolone psy, które rozdzierały ludzi na progach ich własnych domów. Niemcy dokonali w Polsce jedną z największych rzezi w historii.
W tym trudnym czasie, na terenach okupowanej Polski zrodziły się organizacje podziemne, których zadaniem była walka z niemieckimi siłami zbrojnymi. Jedną z ponad pół miliona osób, które stawiły opór okupantowi, była polska 22-letnia Żydówka imieniem Niuta Teitelbaum. Opisywana jako piękna i bystra, dziewczyna mawiała „Jestem Żydówką, moje miejsce jest u boku walczących z hitlerowcami o honor mojego narodu i o wolną Polskę!”.
Jedną z najsłynniejszych akcji Niuty było przedostanie się do się do warszawskiej siedziby gestapo i zabicie oficera SS. Dziewczyna przeszła przez drzwi mówiąc wartownikom, że musi porozmawiać z jednym z tamtejszych oficerów „w bardzo nietypowej sprawie” mając na myśli zajście z nim w ciążę. Niezwykle rozbawieni tym faktem żołnierze nie tylko wystawili jej przepustkę, ale nawet wyjawili numer pokoju gdzie miał przebywać owy SS-man. Niuta spokojnie przeszła przez cały budynek, znalazła oficera, strzeliła mu w głowę gdy siedział przy biurku i odeszła. Gdy wychodziła, wartownicy pożegnali ją z uśmiechem.
Innym razem Niuta wykonała wyrok śmierci na kolejnym oficerze SS w jego własnym domu. Gdy znalazła go śpiącego na łóżku, to zamiast momentalnie go zastrzelić, najpierw lekko go obudziła a dopiero potem zabiła strzałem w głowę. Chciała, by ostatnią rzeczą jaki niemiecki zbrodniarz zobaczy w tym życiu, była twarz dziewczyny która mu je odebrała.
Niuta Teitelbaum została schwytana przez gestapo w lipcu 1943 roku, po około 3-letniej działalności na rzecz państwa podziemnego. Po wielotygodniowych, bestialskich przesłuchaniach została stracona. Była prawdopodobnie jedyną kobietą ruchu oporu podczas II Wojny Światowej, która umyślnie weszła do budynku zajmowanego przez hitlerowców.
Mordercy z Einsatzgruppen polujący na polskich Żydów, wrzesień 1939 Das Bundesarchiv via Wikimedia Commons
5. Alianci wiedzieli o ofensywie Ardenach
W 1934 roku do Berlina został wysłany japoński porucznik Hiroshi Oshima, który miał objąć stanowisko zastępcy attaché wojskowego. Już w 1938 osiągnął on kolejny stopień generalski i został mianowany ambasadorem.
Charyzmatyczny Oshima utrzymywał bliskie kontakty z wieloma wysoko postawionymi nazistami, w tym z Adolfem Hitlerem. Niemiecki przywódca ufał japońskiemu ambasadorowi i często przekazywał mu utajnione informacje najwyższej wagi. Oshima, jako wierny sługa cesarza, każdego wieczora wysyłał dalekopisem do Tokio wszystko, co do słowa, co tylko zdołał usłyszeć. We wrześniu 1944 ambasador rozmawiał z Hitlerem, który miał wtedy dobry nastrój mimo faktu, że Alianci opanowali już wtedy plaże Normandii i zaczynali marsz na wschód. Fuhrer tłumaczył Oshimie, że niemieckie siły wycofają się za Linię Zygfryda, co ustabilizuje sytuację na froncie.
Najważniejsza informacja została wypowiedziana chwilę później. Hitler powiedział wprost, że szykuje 5-milionową armię złożoną z jednostek z całej Europy, aby przypuścić ofensywę na froncie zachodnim o niespotykanej skali. Oshima, który podobnie jak i alianccy i niemieccy dowódcy sądził że III Rzesza może się już tylko rozpaczliwie bronić, był bardzo zdziwiony słowami fuhrera. Nie wiedział on, że plan operacji „Wacht am Rein” (straż na Renie), czyli ofensywy w Ardenach, był już w zaawansowanej fazie. Hitler potwierdził Oshimie, że atak miał nastąpić w listopadzie (ostatecznie ofensywa ruszyła w grudniu).
Ani Japończyk, ani tym bardziej jego niemiecki rozmówca nie wiedzieli, że japoński kod dyplomatyczny został złamany przez amerykańskich kryptologów. Wysłana przez Oshimę wiadomość została przechwycona przez ściśle tajną amerykańską bazę monitoringową w Etiopii. Jej tajny raport został następnie przekazany kilkunastu cywilnym i wojskowym urzędnikom, w tym naczelnemu wodzowi sił Aliantów – generałowi Dwightowi D. Eisenhowerowi.
Raport amerykańskiego wywiadu ostrzegający przed niemiecką ofensywą w Ardenach został całkowicie zignorowany. Gdy o świcie 16 grudnia siły III Rzeszy ruszyły do ofensywy, Alianci byli na to kompletnie nieprzygotowani i ponieśli duże straty. To, jak ostatecznie przerwano „straż na Renie”, to już inna historia.
Ambasador Oshima i Adolf Hitler w 1942 Wikimedia Commons
6. Amerykanie ostrzegają Stalina przez niemiecką inwazją.
Był początek sierpnia 1940 roku, gdy niemieckie Luftwaffe przygotowywało się do powietrznej operacji przeciwko Wielkiej Brytanii. W tym samym czasie Sam E. Woods, amerykański attaché handlowy w Berlinie, otworzył w swoim biurze otrzymaną niedawno kopertę gdzie znalazł bilet do jednego z berlińskich kin. Woods nie wiedział od kogo otrzymał tajemniczą przesyłkę, jednak wiedział, że właśnie doświadczył jednego ze sposobów komunikacji używanych w konspiracji.
Po przyściu do kina Woods rozpoznał siedzącego obok mężczyznę. Był jego niemiecki znajomy, człowiek który zręcznie maskował swoją niechęć do nazistów. Informator powoli wsadził do kieszeni Amerykanina kopertę, w której napisano informację o absolutnie najwyższym stopniu tajności – na rozkaz Hitlera, Wehrmacht mobilizował się do ogromnej inwazji na ZSRR.
Wiadomość szybko przekazano do amerykańskiego dowództwa, które rozkazało Woodsowi utrzymanie kontaktów z informatorem. W następnych tygodniach Woods pośredniczył w przekazaniu Amerykanom następnych cennych informacji. Zdobyto nawet dyrektywę wydanej przez Hitlera nakazującej siłom III Rzeszy do rozpoczęcia przygotowań do Operacji Barbarossa.
Amerykańskiemu dowództwu ciężko było uwierzyć w te szokujące informacje, ponieważ podejrzewano, że Hitler przeprowadzi inwazję na słabszą militarnie Wielką Brytanię. Dodatkowo, ZSRR i III Rzesza zawarły wcześniej układ o przyjaźni, czego efektem był podbój i podział Polski w 1939 roku. Mimo tego, notkę o planowanej agresji Niemiec przekazano prezydentowi Rooseveltowi.
W tamtym czasie przedstawiciele amerykańskiej dyplomacji próbowali rozluźnić stosunki pomiędzy ZSRR, a III Rzeszę. Między innymi dlatego, na jednym ze ściśle tajnych spotkań, podsekretarz stanu Sumner Welles przekazał radzieckiemu ambasadorowi Konstantinowi Umanskiemu informację o nadchodzącej inwazji. Reakcja ambasadora była zupełnie inna, niż przewidzieli ją Amerykanie – Umanski ostro skrytykował Wellesa, że ten odważył się powiedzieć mu „tak niedorzeczną informację”.
Gdy ostrzeżenie dotarło do Stalina, radziecki dyktator całkowicie je zignorował. Armia Czerwona nie była kompletnie przygotowana do działań defensywnych, gdy drugiego czerwca 1941, 5 000 000 niemieckich żołnierzy rozpoczęło największą lądową operację II Wojny Światowej i przekroczyło granicę niedawnego sojusznika. Jak wiemy z historii, marsz sił zbrojnych III Rzeszy na wschód został powstrzymany dopiero dużo później pod Moskwą, a następnie pod Stalingradem.
Niemcy oglądają zdobyty podczas Operacji Barbarossa radziecki samolot Zbiory Polskiego Archiwum via Wikimedia Commons
7. Sztuczne okręty podwodne w służbie Royal Navy
W 1942 dowódca brytyjskiej marynarki wojennej na Morzu Śródziemnym, admirał Andrew C. Cunningham miał poważny problem. Na Pacyfiku Japończycy zdobyli „Gibraltar Wschodu”, czyli Singapur, a dodatkowo cesarska marynarka zdołała zatopić dwa brytyjskie krążowniki, lotniskowiec „Hermes” i dwa pancerniki – „Prince of Wales” i „Repulse”. Chcąc nie chcąc, Cunningham musiał wysłać swoje okręty na wschód, zostawiając sobie zdecydowanie zbyt słabe siły, by chronić długi na 5500 kilometrów szlak komunikacyjny między Gibraltarem, a Egiptem. Zagrożenie było poważne, bo w rejonie nasilały się włoskie ataki przeprowadzane za pomocą lekkich, nowoczesnych okrętów.
Jasper Maskelyne Źródło: książka „Maskelyne’s Book of Magic”, Wikimedia Commons
Admirał uznał, że Włochów powstrzymałaby flotylla okrętów podwodnych, ale sam nie dysponował tyloma jednostkami. Jednakże do głowy wpadł mu szalony pomysł, który miał rozwiązać ten problem.
Cunningham wezwał do siebie majora Jaspera Maskelyne, dawnego iluzjonistę, a w tamtym czasie brytyjskiego agenta. Admirał rozkazał mu stworzyć flotyllę fałszywych okrętów podwodnych o naturalnej wielkości, które mogły imitować prawdziwe jednostki i tym samym zmylić Niemców i Włochów co do rzeczywistych sił Royal Navy na Morzu Śródziemnym.
Choć zadanie było trudne, Maskelyne podołał mu i na jednej z egipskich bezludnych wysp stworzył cztery „okręty” za pomocą beczek po paliwie, płótna, rur, kabli, resztek zniszczonych wagonów kolejowych i innych będących pod ręką materiałów. Makiety były wyposażone w działa i kotwice, a do tego można było je składać i przewozić lądem na ciężarówkach.
Fałszywe okręty podwodne wyglądały tak realistycznie, że nawet brytyjscy piloci meldowali o tajemniczej jednostce zaobserwowanej na przybrzeżnych wodach. Można powiedzieć, że śmiały plan odniósł sukces, ponieważ jedna z makiet została nawet zaatakowana i zniszczona przez Luftwaffe.
8. Kot-spadochroniarz vs pancernik Tirpitz
Jednym z największych zmartwień dowództwa brytyjskiej marynarki wojennej podczas II Wojny Światowej był fakt, że od stycznia 1942 roku największa jednostka Kriegsmarine, pancernik „Tirpitz” okrętował w Norwegii i był ogromnym zagrożeniem dla konwojów zaopatrzeniowych, które dostarczały broń do ZSRR. Zakotwiczony w ciężko dostępnym doku, będący zbyt daleko od baz bombowców Aliantów, pancernik praktycznie bezkarnie mógł terroryzować szlak murmański. Royal Navy uparcie szukało sposobu na zniszczenie Tirpitza, jednak żaden plan nie był wystarczająco dobry.
Tymczasem w Waszyngtonie dyrektora sekcji badawczo-rozwojowej OSS, Stanleya P. Lovella, odwiedził tajemniczy człowiek, który przedstawił siebie jako eksperta ds. kotów. Przybyły stanowczo stwierdził, że ma plan zniszczenia „Tirpitza”. Według niego, do pozbycia się kłopotliwego pancernika, należało użyć kota, przywiązać go do spadochronu, przyczepić do niego bombę, a następnie spuścić na niemiecki okręt. Jak wiadomo, koty zawsze lądują na cztery łapy, a dodatkowo nie znoszą wody, więc gdyby dać takiemu kotu możliwość manewrowania podczas lotu ze spadochronem, ten mógłby skierować się na cel i tym samym wlecieć w pancernik i zdetonować bombę. Aby oszukać niemieckie baterie przeciwlotnicze, samolot z kotem należało ucharakteryzować na niemiecki i po cichu przeprowadzić zrzut.
Plan ten, jakkolwiek głupi i szalony, zyskał jednak poparcie jednego z amerykańskich senatorów i w pobliżu Waszyngtonu przeprowadzono test takiej „kociej bomby”. Próba skończyła się kompletną klęską, ponieważ zrzucony kot szybko stracił przytomność i spadł tak jak leciał.
Amerykanie momentalnie stracili entuzjazm co do tego rozwiązania i plan kociej bomby spalono. „Tirpitz” ostatecznie uległ nie spadającemu kotu, a eskadrze ciężkich bombowców Lancaster które zatopiły okręt w listopadzie 1944 roku.