Tag

bitwa

Browsing

Korona Świętego Stefana dla Jagiellończyka

Połowa XV wieku to czas narastającego zagrożenia dla chrześcijańskiej Europy ze strony potężniejącego Imperium Osmańskiego. Bałkany uginały się pod naporem tureckich armii, a oczy wszystkich zwrócone były na Królestwo Węgier – uważane za przedmurze chrześcijaństwa. Gdy w 1439 roku zmarł król Węgier i Czech, Albrecht II Habsburg, kraj pogrążył się w chaosie walk o sukcesję. W obliczu tureckiego niebezpieczeństwa, część węgierskich możnowładców zwróciła się z propozycją objęcia tronu do młodego, zaledwie kilkunastoletniego króla Polski – Władysława III (późnej nazywanego Warneńczykiem), syna zwycięzcy spod Grunwaldu – Władysława Jagiełły.

Wybór nie był oczywisty. Przeciwko niemu stanęła wdowa po Albrechcie, Elżbieta Luksemburska, walcząca o prawa dla swojego nowonarodzonego syna, Władysława Pogrobowca. Jednak wizja silnego władcy, łączącego potencjał Polski i Węgier, zdolnego poprowadzić krucjatę przeciw Turkom, przeważyła. W 1440 roku Władysław Jagiellończyk został koronowany w Białogrodzie Królewskim (Székesfehérvár) na króla Węgier jako Ulászló I. Młody monarcha stanął przed ogromnym wyzwaniem – musiał nie tylko uspokoić sytuację wewnętrzną na Węgrzech, ale przede wszystkim stawić czoła potędze sułtana Murada II.

Nadzieje „Długiej Kampanii”

Pierwsze lata panowania Władysława na Węgrzech upłynęły pod znakiem walki z opozycją i przygotowań do rozprawy z Turkami. Kluczową postacią u boku króla stał się wybitny węgierski wódz, János Hunyady, zwany „białym rycerzem”. To on, wraz z królem, poprowadził na przełomie 1443 i 1444 roku śmiałą wyprawę w głąb Bałkanów, znaną jako „długa kampania”.

Armia chrześcijańska, złożona z Węgrów, Polaków i innych ochotników, odniosła szereg spektakularnych zwycięstw, m.in. pod Niszem, i dotarła aż do Zlatickiej Przełęczy w górach Stara Płanina. Choć ekstremalne warunki zimowe, problemy z zaopatrzeniem i opór turecki zmusiły ostatecznie krzyżowców do odwrotu, wieści o ich sukcesach rozeszły się po całej Europie. Optymizm i wiara w możliwość pokonania Osmanów odżyły. Wydawało się, że zjednoczone siły Polski i Węgier, pod wodzą młodego króla i doświadczonego Hunyadiego, są w stanie odwrócić losy wojny.

Złamana przysięga

Sukcesy „długiej kampanii” skłoniły sułtana Murada II do podjęcia rokowań. Zmęczony wojną, a być może zajęty innymi problemami w swoim rozległym państwie, sułtan zgodził się na zawarcie w lecie 1444 roku korzystnego dla Węgier traktatu pokojowego w Segedynie (Szeged). Rozejm miał obowiązywać przez dziesięć lat, a Turcy godzili się na pewne ustępstwa terytorialne. Murad II, ufny w trwałość układu, na krótko nawet abdykował na rzecz swojego młodego syna, Mehmeda.

Wydawało się, że pokój został osiągnięty. Jednak w obozie chrześcijańskim zawrzało. Główną rolę odegrał tu legat papieski, kardynał Julian Cesarini – gorący zwolennik idei krucjaty. Przekonywał on króla Władysława, że nadarza się wyjątkowa okazja do zadania Turkom decydującego ciosu, póki sułtan jest nieobecny, a armia osłabiona. Co najważniejsze, Cesarini argumentował, iż przysięga złożona „niewiernemu” władcy nie jest wiążąca dla chrześcijańskiego monarchy i może zostać unieważniona przez papieża.

Młody, ambitny i głęboko religijny Władysław znalazł się pod ogromną presją. Z jednej strony był traktat pokojowy, z drugiej – płomienne wezwania kardynała, obietnice wsparcia (m.in. floty weneckiej, która miała zablokować cieśniny) i wizja wiecznej chwały jako wyzwoliciela Bałkanów. Wewnętrzne spory wśród doradców polskich i węgierskich nie ułatwiały decyzji. Ostatecznie jednak król uległ namowom Cesariniego. Traktat segedyński został zerwany, a na jesień 1444 roku ogłoszono nową krucjatę.

Marsz ku przeznaczeniu

Niewielka, licząca około 20 tysięcy żołnierzy armia krzyżowa – składająca się głównie z Węgrów, Polaków (w tym przyboczny poczet królewski), Wołochów i ochotników z Bałkanów i Zachodu – wyruszyła jesienią 1444 roku wzdłuż Dunaju, a następnie przez Bułgarię, w kierunku tureckiej stolicy Adrianopola (Edirne). Marsz był trudny, a entuzjazm szybko gasł. Obiecane wsparcie nie nadchodziło – serbski despota Jerzy Branković, niezadowolony ze złamania pokoju, pozostał wrogo neutralny, a flota wenecka nie zdołała (lub nie chciała) skutecznie zablokować cieśnin Bosfor i Dardanele.

Tymczasem wieść o zerwaniu traktatu dotarła do Murada II. Wściekły sułtan przerwał emeryturę, błyskawicznie zebrał potężną armię w Anatolii i przeprawił ją do Europy, zaskakując krzyżowców szybkością reakcji. Gdy armia Władysława III dotarła w okolice Warny, portu nad Morzem Czarnym, okazało się, że droga odwrotu jest odcięta, a naprzeciw stoi wielokrotnie liczniejsza armia osmańska z samym sułtanem na czele. Bitwa była nieunikniona.

Starcie pod Warną

Rankiem 10 listopada 1444 roku, niedaleko miasta Warna, doszło do decydującego starcia pomiędzy wojskami chrześcijańskimi a armią Imperium Osmańskiego. Wojska króla Władysława III i Jana Hunyadyego liczyły około 20 tysięcy ludzi – w tym Polaków, Węgrów, Czechów, wołoskich sojuszników i oddziały najemników z Zachodu. Naprzeciw nim stanęła blisko trzykrotnie liczniejsza armia sułtana Murada II, która wróciła do Europy przez cieśninę i została wzmocniona siłami z Rumelii i Anatolii.

Trzon armii osmańskiej stanowili janczarzy – elitarna piechota wyszkolona do walki w zwartej formacji, wspierana przez artylerię i liczne oddziały łuczników. Na skrzydłach rozstawiono jazdę rumelijską pod wodzą Dauda paszy oraz oddziały anatolijskie dowodzone przez Karadza paszę. W centrum, za palisadą, stanęła gwardia sułtańska. Całość miała przewagę nie tylko liczebną, ale i terenową – Turcy mieli więcej miejsca do manewru, a ich szyki były głębsze i lepiej chronione przez przygotowane wcześniej zapory.

Pierwsze uderzenie

Bitwa rozpoczęła się około godziny dziewiątej rano, kiedy osmańska jazda anatolijska pod wodzą Karadza paszy uderzyła na prawe skrzydło chrześcijańskie. Wołoscy i czescy żołnierze nie wytrzymali natarcia – szyk został szybko przerwany, a część oddziałów rozpierzchła się jeszcze przed podjęciem walki wręcz. Przeciwnik błyskawicznie wykorzystał lukę i zaczął obchodzić pozycje chrześcijan od prawej strony, zagrażając ich centrum. W tym samym czasie Hunyady, operując lewym skrzydłem, wyprowadził skuteczną kontrszarżę przeciwko kawalerii rumelijskiej. Jazda węgierska i siedmiogrodzka uderzyła z impetem, rozbijając oddziały Dauda paszy i zmuszając je do odwrotu. Część wojsk osmańskich została zepchnięta na bagnisty teren przy jeziorze, gdzie ich formacja całkowicie się rozsypała. To sprawiło, że Murad II stracił oba skrzydła i pozostało mu do dyspozycji jedynie centrum, czyli elitarni janczarzy rozstawieni za polową palisadą.

W tej sytuacji sułtan – według relacji źródłowych – rozważał nawet odwrót. Wojska chrześcijańskie, mimo strat, wciąż utrzymywały szyk, a przewaga liczebna Osmanów została częściowo zniwelowana. O dalszym przebiegu bitwy miała zadecydować walka o centrum.

Zgubna szarża króla Władysława

W tym krytycznym momencie bitwy, gdy Hunyady prawdopodobnie ścigał rozbite oddziały tureckie lub przegrupowywał siły do dalszej walki, młody król Władysław podjął fatalną decyzję. Być może porwany widokiem uciekających Turków, być może kierowany młodzieńczą fantazją i pragnieniem osobistej chwały, postanowił zadać ostateczny cios. Nie czekając na rozkazy czy wsparcie Hunyadiego, na czele swojego przybocznego pocztu rzucił się w szaleńczą szarżę na centrum tureckie – prosto na stanowisko sułtana, bronione przez elitarnych janczarów.

Początkowo impet uderzenia polsko-węgierskiej jazdy przełamał pierwsze szeregi, jednak wkrótce niewielki oddział królewski został otoczony przez morze wrogów. Wywiązała się rozpaczliwa walka. Według kronikarzy, sam król walczył jak lew, ale jego los był przesądzony. Otoczony przez janczarów, Władysław III Jagiellończyk, król Polski i Węgier, padł martwy na polu bitwy.

Jego śmierć stała się natychmiastowym punktem zwrotnym. Widok upadającego monarchy wywołał panikę w szeregach krzyżowców. Dowodzenie załamało się, a wkrótce cała armia chrześcijańska rzuciła się do bezładnej ucieczki. Turcy przeszli do kontrataku, dokonując rzezi uciekających. W bitwie lub podczas odwrotu zginął również kardynał Julian Cesarini, główny architekt krucjaty. Jedynie Hunyadiemu udało się zebrać część rozproszonych oddziałów i wycofać z pola bitwy.

Krajobraz po bitwie

Bitwa zakończyła się zdecydowanym zwycięstwem sił osmańskich. Armia chrześcijańska poniosła straty sięgające około 5 tysięcy zabitych, co stanowiło jedną czwartą całych sił. Wojska muzułmańskie, choć odniosły sukces, straciły blisko 7 tysięcy ludzi – jednak w ich przypadku stanowiło to tylko ponad 10% ich wojska.

Śmierć Władysława III miała poważne konsekwencje polityczne. Najbardziej rozpowszechniona wersja mówi, że zginął podczas szarży na centrum tureckie – otoczony, został ściągnięty z konia i ścięty przez janczarów. Jego głowę, według niektórych źródeł, osadzono na włóczni i pokazano wojskom chrześcijańskim. Ciała króla nie odnaleziono, co zrodziło rozmaite hipotezy – od wersji o pochówku wśród poległych, po legendy o ucieczce i życiu w ukryciu na Wschodzie. Przez kolejne dekady pojawiały się relacje o domniemanych spotkaniach z „żyjącym królem”, a temat jego śmierci obrastał w kolejne mity.

Oprócz króla, wśród Polaków poległo wielu rycerzy walczących w chorągwi nadwornej swojego władcy. Wśród nich był między innymi Stanisław z Rożnowa, syn słynnego Zawiszy Czarnego.

W Polsce śmierć monarchy doprowadziła do bezkrólewia, które trwało do koronacji Kazimierza IV Jagiellończyka w 1447 roku. Na Węgrzech tymczasową władzę przejęła rada regencyjna z Janem Hunyadym na czele. Klęska pod Warną nie skutkowała natychmiastowym atakiem osmańskim na Europę Środkową, jednak zaprzepaściła szansę na stworzenie zorganizowanego, ogólnoeuropejskiego frontu przeciwko Imperium Osmańskiemu.

Post scriptum – pamięć o Władysławie Warneńczyku

Choć Władysław III Warneńczyk zginął młodo, bezpotomnie i bez pozostawienia trwałego śladu politycznego, to pamięć o nim przetrwała. Przykładowo, w Piotrkowie Trybunalskim kultywowana jest tradycja wedle której codziennie uderzenie dzwonu w kościele pw. św. Jakuba. przypomina mieszkańcom o bohaterskim królu i innym poległych pod Warną. Zwyczaj ten przetrwał prawie 500 lat – dzwon bił nieprzerwanie od 1445 roku aż do wybuchu II Wojny Światowej; obecnie wznowiono ten zwyczaj.

Cenotaf (symboliczny grobowiec) Władysława Warneńczyka w katedrze na Wawelu
Cenotaf (symboliczny grobowiec) Władysława Warneńczyka w katedrze na Wawelu

W Bułgarii polski król uznawany jest za bohatera narodowego.

Skala bitwy i jej uczestnicy

Szacuje się, że w bitwie pod Grunwaldem walczyło około 50 000 żołnierzy – to tak, jakby na polu bitwy stanęli wszyscy mieszkańcy współczesnej Świdnicy lub Bełchatowa! Była to jedna z największych i jednocześnie najbardziej krwawych bitew średniowiecza.

Po stronie zakonu krzyżackiego walczyli nie tylko rycerze zakonni, ale także rycerze-goście m. in. z Francji, Anglii i Szwajcarii. Po stronie polsko-litewskiej oprócz Polaków i Litwinów stanęli również Rusini, Tatarzy, Mołdawianie oraz sprzymierzeni rycerze z Czech i Moraw. Wśród walczących po stronie polskiej znajdował się także Jan Žižka – czeski bohater narodowy, późniejszy przywódca husytów.

Grunwald, obraz Wojciecha Kossaka
Wojciech Kossak – Grunwald
Domena publiczna

Fortel Jagiełły

Władysław Jagiełło wykazał się dużym sprytem w godzinach poprzedzających starcie. Podczas gdy rycerze krzyżaccy cierpieli z powodu lipcowego skwaru, stojąc w pełnym słońcu w ciężkich zbrojach, polskie i litewskie oddziały odpoczywały w cieniu lasu. Monarcha nie dał się sprowokować do przedwczesnego ataku – z pełnym spokojem uczestniczył we mszy świętej, nie przerywając jej mimo narastającego napięcia. Świadomie dążył do jak największego zmęczenia przeciwnika. Po mszy król zdążył jeszcze pasować ponad tysiąc rycerzy – i to wszystko na oczach zniecierpliwionych Krzyżaków, stojących w pełnym słońcu.

Ci, chcąc ponaglić polskiego władcę, wysłali dwóch emisariuszy niosących słynne dwa nagie miecze. Posłowie zwrócili się do niego tymi słowami: „Wielki mistrz pruski Ulryk posyła tobie i twojemu bratu dwa miecze, ku pomocy, byś z nim i z jego wojskiem mniej się ociągał i odważniej, niż to okazujesz, walczył, a także żebyś się dalej nie chował i pozostając w lasach i gajach nie odwlekał walki„. Jagiełło odebrał dar, po czym sam przemówił do swojego wojska. Gdy zakończył przemowę, wojsko zaintonowało Bogurodzicę, a następnie zajęło pozycje bojowe.

Pozorowana ucieczka

Na prawym skrzydle wojsk Jagiełły, w pobliżu Stębarka, stanęły oddziały dowodzone przez księcia Witolda. To one jako pierwsze ruszyły do ataku, uderzając na artylerię i piechotę krzyżacką. Krzyżackie działa zdążyły wystrzelić dwukrotnie, lecz nie wyrządziły żadnych strat. W odpowiedzi ciężka jazda zakonna natarła na oba skrzydła armii Jagiełły, rozpoczynając zaciętą walkę. Pole bitwy podzieliło się na dwa główne rejony starcia – na prawym skrzydle walczyły wojska litewskie Witolda, natomiast lewe skrzydło wojsk polskich starło się z głównymi siłami krzyżackimi.

Po około godzinie intensywnych walk oddziały Witolda zostały zmuszone do odwrotu, który według relacji Jana Długosza przypominało wręcz ucieczkę. Współcześni historycy sugerują jednak, że mogło to być celowe wycofanie się na wzór taktyk stosowanych przez armie wschodnie. Przekonani o zwycięstwie Krzyżacy rzucili się w pogoń, co doprowadziło do rozproszenia zarówno ich oddziałów, jak i wojsk litewskich.Oddziały zakonne, które ścigały Litwinów, powróciły na pole bitwy dopiero po południu, przekonane o swoim wielkim zwycięstwie. Ku ich zaskoczeniu wojska polskie zyskały wyraźną przewagę i zacięcie spychały Krzyżaków w stronę ich własnego obozu.

Po ucieczce wojsk litewskich, prawe skrzydło wojsk polsko – litewskich było bronione przez trzy chorągwie smoleńskie. Poniosły one ogromne straty, a jedna z nich została niemal całkowicie zniszczona.

Wojciech Kossak - Dwa miecze
Wojciech Kossak – Dwa miecze
Domena publiczna

O włos od porażki

W następnej fazie bitwy na lewym skrzydle wojsk polskich rozegrały się dramatyczne sceny – Krzyżacy byli bliscy przejęcia wielkiej chorągwi królestwa, niesionej przez chorążego Marcina z Wrocimowic. W pewnym momencie chorąży upadł z koniem, a sztandar znalazł się w niebezpieczeństwie. Był to moment, w którym Krzyżacy, pewni pokonania Polaków, zaczęli śpiewać pieśń zwycięstwa „Chrystus zmartwychwstał”, niem. Christ ist erstanden). Na szczęście polscy rycerze walczący wokół wielkiej chorągwi zdołali odeprzeć napór wroga, a następnie z impetem ruszyli do kontrataku.

W tamtym momencie decydującą rolę odegrało rycerstwo Wielkiej Chorągwi Ziemi Krakowskiej, składającej się z najbardziej elitarnych rycerzy pod wodzą Jagiełły. W jej skład wchodzili między innymi słynni: Zyndram z Maszkowic, Zawisza Czarny i Marcin z Wrocimowic, pod którego opieką znajdowała się chorągiew królewska.

Straty

Pod Grunwaldem poległo ponad 10 000 ludzi – to duża liczba jak na ówczesne realia. Zakon poniósł straty w wysokości ok. 8 tysięcy zabitych, a wojska pod dowództwem Jagiełły – ponad 2 tysiące.

Skala strat Krzyżaków była porażająca. Z 250 dostojników krzyżackich biorących udział w bitwie poległo aż 203 z nich. Żaden z wysokich rangą członków Zakonu nie złożył broni przed rycerzami Jagiełły — dumni komturowie woleli zginąć niż uznać polskie zwycięstwo. Wśród nich był wielki mistrz Ulryk von Jungingen, wielki komtur Kuno von Lichtenstein i wielu innych wysokich rangą dostojników (ocalał jedynie wielki szpitalnik Werner von Tettingen, który uciekł do Elbląga). W praktyce oznaczało to rozbicie dowódczej struktury zakonu, z której Krzyżacy już nigdy nie zdołali się w pełni podnieść.

Niektóre z postaci historycznych na obrazie Matejki: 1 – książę Witold, 2 – chorąży Marcin z Wrocimowic, 3 – sławny Zawisza Czarny z Garbowa, 4 – Czech Jan Žižka

 

Dla porównania, po polskiej stronie poległo jedynie 12 znaczniejszych rycerzy.

Historycy często debatują nad przyczyną wysokich strat wśród znaczniejszych braci zakonnych pod Grunwaldem. Istnieje kilka hipotez próbujących wyjaśnić to zjawisko, a jedna z nich wydaje mi się szczególnie interesująca. Według niej dostojnicy Zakonu, mówiąc wprost – nie byli wybitnymi rycerzami. W okresie poprzedzającym wojnę z Polską pełnili głównie funkcje administracyjne i nie uczestniczyli w walkach, przez co ich umiejętności bojowe nie dorównywały sprawności polskiego rycerstwa. Wyjątkiem był tutaj między innymi wielki mistrz, Ulryk von Jungingen, który powszechnie był znany jako znakomity wojownik.

Kto zabił wielkiego mistrza Zakonu?

Do dziś historycy spierają się, kto dokładnie zabił wielkiego mistrza Zakonu, Ulryka von Jungingena. Najczęściej wskazywanym kandydatem jest rycerz Mszczuj ze Skrzynna. Według przekazów, jako jeden z dowódców wojsk polskich, osaczył on von Jungingena na polu bitwy i zabił go w trakcie walki.

 

Cel – Egipt!

Rok 1797 był dla Francji niezwykle udany. Jej Armia Włoch, dowodzona przez młodego generała Napoleona Bonaparte, przyczyniła się do zdobycia północnych Włoch i ziem na zachodnim brzegu Renu. Ten sam Bonaparte wynegocjował także bardzo korzystny dla Francuzów pokój z Austrią.

Dokonania Napoleona były tak dobre, że członkowie Dyrektoriatu (władzy wykonawczej w rewolucyjnej Francji) zaczęli obawiać się generała ze strachu o własne stanowiska. Natychmiast zdecydowano, aby powierzyć mu zadanie nie do wykonania i tym samym podkopać jego pozycję wśród społeczeństwa. Cel mógł być tylko jeden, a była to oczywiście inwazja na Anglię – największego konkurenta Francji.

Gdy tylko Napoleon dokonał inspekcji swojej armii stacjonującej na północy Francji, szybko uznał, że atak na Wyspy jest praktycznie niemożliwy. Wiedział że należy uzyskać przewagę na morzu, a tam prym wiedli niezrównani angielscy marynarze, którzy nie pozwoliliby okrętom Bonapartego zbliżyć się do ich ojczyzny. Wymyślił więc dwie alternatywne cele ewentualnej inwazji – zajęcie Hanoweru, lub zdobycie Egiptu. Druga propozycja wydawała się nieść za sobą same korzyści. Po pierwsze, opanowanie kanału Sueskiego poważnie utrudniłoby Brytyjczykom transport z Indiami i tym samym odbiło się na ich gospodarce. Po drugie, założenie kolonii w Egipcie miało wynagrodzić finansowo Francuzom wszystkie stracone przez nich wcześniej kolonie. Po trzecie, oprócz celów militarnych i ekonomicznych, wyprawa miała osiągnąć cel naukowy i zabrać ze sobą grupę naukowców, na którą ostatecznie złożyli się matematycy, inżynierowie, astronomowie, przyrodnicy, geografowie, chemicy, architekci i wielu innych wykształconych Francuzów.

Poległy pod Aboukir francuski dowódca François Paul de Brueys d’Aigaliers
Wikimedia Commons

Propozycja Napoleona została zaakceptowana i szybko rozpoczęto przygotowania do inwazji. Na wyprawę zabrano 54 000 ludzi, w tym 13 000 marynarzy floty wojennej i 3 000 floty handlowej. Resztę stanowiło głównie ponad 34 000 żołnierzy, skupionych w półbrygadach piechoty, kawalerii, artylerii i innych. Co do floty, to do Egiptu popłynęły 72 okręty wojenne. Trzon stanowiły okręty liniowe, takie jak: okręt flagowy L’Orient, Guillaume Tell, Franklin, Tonnant, Spartiate, Genereux i inne. Oprócz tego, we flocie inwazyjnej znalazły się doskonałe fregaty, korwety, a także mniejsze jednostki. Wszystkie te okręty podzielono na trzy eskadry i konwój eskortowy. Dowódcą floty został admirał Francois-Paul de Brueys, który to jednocześnie objął prowadzenie eskadry „czerwonej” na L’Orient. Eskadrą „niebieską” dowodził kontradmirał Blanquet du Chayla na Franklin. Ostatnią eskadrę miał pod rozkazami, znany nam spod Trafalgaru, kontradmirał Pierre Charles Villenueve na Guillaume Tell.

Flota wyszła w morze 19 maja 1798 roku i ruszyła ku Malcie, której centralne położenie umożliwiało za jej sprawą kontrolę całej żeglugi na Morzu Śródziemnym. Po drodze, wyspa, będąca w posiadaniu Zakonu Joannitów, została zajęta przez żołnierzy Napoleona i dokonano tam niezbędnych napraw okrętów oraz uzupełniono zapasy. Następnie, francuska flota skierowała się ku Krecie, gdzie zła pogoda wymusiła jej przymusowy, 24-godzinny postój. Jak się później okazało, uratowało to okręty Bonapartego, ponieważ dzięki temu opóźnieniu brytyjski admirał Nelson wyminął się z Francuzami.

Francuska flota dotarła do wybrzeży Egiptu 29 czerwca. Desant miał być przeprowadzony w pobliżu portu w Aleksandrii, jednak plan ten utrudniała bardzo zła pogoda i wysoka fala. Francuscy oficerowie radzili Bonapartemu, aby przeczekać kiepskie warunki atmosferyczne, ale ten zdecydowanie odmówił.

„Nie mamy chwili do stracenia, los dał nam tylko trzy dni. Jeśli ich właściwie nie wykorzystam – jesteśmy zgubieni!”

Miał tutaj na myśli flotę Nelsona, która mogła nadpłynąć w każdej chwili. Mimo tych przeciwności, francuska piechota przypuściła szturm na Aleksandrię i szybko ją zdobyła, jednak wtedy pojawił się poważny problem, ponieważ okazało się, że okręty liniowe i fregaty nie mogą wejść do aleksandryjskiego portu, który okazał się być dla nich zbyt płytki. Szybko zdecydowano się przenieść armię do Zatoki Aboukir, oddalonej o ponad 20 kilometrów od Aleksandrii i Francuzi zaczęli tam obozować już 7 lipca.

Bonaparte i pozostali francuscy dowódcy nie wiedzieli, że Aboukir będzie miejscem, gdzie już niedługo spocznie ich dumna flota.

Royal Navy w pościgu za Francuzami

Brytyjski admirał Horatio Nelson
Lemuel Francis Abbott via Wikimedia Commons

Przeciwko flocie Napoleona, Wielka Brytania wysłała eskadrę dowodzoną przez nikogo innego, jak słynnego sir Horatio Nelsona – jednego z najbardziej zasłużonych morskich dowódców w dziejach, genialnego stratega, uwielbianego przez własnych żołnierzy i budzącego lęk u przeciwników. Pierwszy Lord Admiralicji lord Spencer tak pisał do hrabiego St. Vincent (dowódcy angielskiej floty w basenie Morza Śródziemnego) o wysłaniu Nelsona w pościg za Francuzami: „Rad jestem, ze mogę wysłać do pana Sir Horatia, nie tylko dlatego, iż jestem przekonany, że nie mógłbym znaleźć lepszego, zdolniejszego i bardziej oddanego służbie oficera, ale także dlatego, że wiem, jak bardzo chciał go Pan mieć pod swoimi rozkazami”. Taka rekomendacja wiele mówiła o umiejętnościach późniejszego pogromcy francuskiej floty.

Nelson i jego eskadra od początku wiedzieli o wyjściu Francuzów w morze. Anglicy byli zdecydowani znaleźć okręty Bonapartego i wydać im bitwę, jednak nie znali celu ich wyprawy, przez co kluczyli po Morzu Śródziemnym i przeoczyli najpierw francuski desant w okolicy Aleksandrii, a następnie wejście ich floty do Zatoki Aboukir. Gdy spoźniony Nelson zobaczył francuskie okręty u wybrzeży Egiptu, był zrozpaczony. Zdecydował się wydać bitwę trzonowi floty Napoleona, która stała pod Aboukir.

„Jutro o tej porze zdobędę parostwo, albo grobowiec w Opactwie Westminsterskim!„.

Na angielskich okrętach rozpoczęto przygotowania do nadchodzącego starcia.

Porównanie sił obu flot

Nikt nie ma wątpliwości, że w tamtym okresie brytyjska Marynarka Wojenna była najsilniejszą flotą na świecie. W jej skład wchodziło prawie 500 okrętów wojennych różnego typu, z czego aż 146 to okręty liniowe, czyli jednostki będące pełniące podobną rolę, jak pancerniki na początku XX wieku. Brytyjska kadra dowódcza była doświadczona i pewna, a załogi okrętów świetnie wyszkolone – przykładowo, pod Aboukirem artylerzyści służący na okrętach Royal Navy strzelali z trzykrotnie większą częstotliwością niż ci francuscy. Nie bez powodu, angielscy marynarze mieli niezachwiane poczucie swojej wyższości nad Francuzami.

Flota francuska, choć również miała za sobą długą i momentami chlubną historię, w czasach napoleońskich była daleko od momentu swojej największej świetności. Niedawna Rewolucja Francuska spowodowała śmierć lub wygnanie wielu zdolnych oficerów, a same okręty wojenne gniły w portach. Proces jej odbudowy rozpoczął się, jednak mimo tego u ujścia Nilu załogi francuskich kolosów były niekompletne i wyszkolone gorzej od Brytyjczyków.

W zatoce Aboukir Nelson dysponował 13 okrętami liniowymi (każdy miał 74 działa) i dwoma mniejszymi jednostkami, prawdopodobnie fregatą i brygiem. Francuzi dysponowali podobnymi siłami – do walki stanęło 13 liniowców i 4 fregaty.

Brytyjskie okręty nacierają w stronę francuskich linii
Thomas Sutherland via Wikimedia Commons

„Zostawcie mnie tu, na środku pola bitwy. To najlepsze miejsce na żeglarską śmierć!”

Obie floty starły się ze sobą 1 sierpnia, tuż przed zachodem słońca. Francuski głównodowodzący François Paul de Brueys d’Aigalliers czuł respekt przed Nelsonem i przed bitwą uważnie studiował jego taktykę z poprzednich lat. Nie chcąc dać Anglikom możliwości okrążenia swoich sił, d’Aigalliers ustawił własne okręty w linii bojowej na kotwicy, chcąc utworzyć nieruchomą ścianę ognia i nie pozwolić siłom Nelsona na walkę z bliska. Z jednej strony Francuzów chroniła mielizna, a z drugiej – skąd spodziewano się ataku – rozpościerało się otwarte morze. Francuscy dowódcy byli przekonani, że bitwa nie rozpocznie się przed zachodem słońca, a dopiero rano, więc ich przygotowania do starcia były powolne i chaotyczne. Na pokładach panował bałagan, a jak się później okazało, francuskie okręty zostały zawalone pakunkami od bakburty (z lewej strony) i w trakcie bitwy mogły ostrzeliwać Anglików praktycznie tylko z prawych burt!

Mimo mielizny za plecami Francuzów, siłom Nelsona udało się ich okrążyć i wykorzystać ich statyczny szyk i kierunek wiatru. Francuskie okręty nie mogły sobie pomagać, a Anglicy szli wzdłuż ich linii, niszcząc je jak po sznurku.

Początkowo pierwsi ogień otworzyli francuscy artylerzyści, a Anglicy mijali ich, czekając na możliwość walki na mniejszą odległość. Pierwszy okręt liniowy w angielskim szyku, Goliath, stanął na kotwicy za drugim w szyku francuskim liniowcem Conquerant, lecz podczas manewrowania został zaatakowany przez fregatę Le Serieuse. Kapitan Goliatha, komandor Foley, widząc to szybo wydał rozkaz:

„Zatopić mi tę łajbę!”.

Straszliwe salwy 74-działowego kolosa szybko zdewastowały fregatę, choć ostatecznie to ogień z trzeciego w szyku Oriona prawie zniszczyły Le Serieuse i wymusiły jej osadzenie na mieliźnie. Następnego dnia jej załoga poddała okręt.

Pierwszy okręt liniowy we francuskim szyku, Le Guerrier, bronił się przeciwko dwóm angielskim okrętom: Zealous i Theseus Już w pierwszych 10 minutach walki Le Guerrier stracił wszystkie maszty, choć był ostrzeliwany tylko przez Zealous, a z lewej burty odpowiedział tylko jedną salwą. Gdy strzelać zaczął także Theseus, francuski okręt szybko stał się pływającym wrakiem i poddał się późnym wieczorem, po utracie ponad połowy swojej załogi.

Wspomniany już Goliath prowadził intensywny ostrzał Conquerant, który miał zatarasowane luki artyleryjskie i nie mógł strzelać przez kilkanaście minut. Komandor Foley stwierdził, że czuł się wtedy jakby szył do tarczy. Jakby tego było mało, do francuskiej jednostki salwę burtową oddawał każdy kolejny angielski okręt, który przepływał obok. Conquerant poddał się o 21:00, wcześniej tracąc wszystkie maszty i większość ludzi ze swojej załogi.

Chwalebnie w historii francuskiej marynarki wojennej zapisała się załoga okrętu liniowego Peuple de Souverain, który atakowany przez trzy angielskie jednostki (Orion, Defence, Goliath), najpierw twardo bronił się do godziny 23:00, a poddał dopiero o 3:00 w nocy.

Okręt flagowy Nelsona, Vanguard, mierzył się z trzecim we francuskim szyku Spartiate. Na nieszczęscie dla Vanguard, okręt podpłynął do Francuzów z prawej burty Spartiate, czyli tej gdzie zgromadzono większość dział i ludzi. Ku wielkiemu zdziwieniu Anglików, francuski okręt na początku starcia zadał im bardzo duże straty, bo już pierwsza salwa pozbawiła flagowiec 35 ludzi, a następne zwiększyły straty do 70 ludzi.

Francuska formacja broni się przed eskadrą Nelsona. Z tyłu widoczne cztery francuskie fregaty
Obraz: Nicholas Pocock, Wikimedia Commons

Sam Nelson także nie uniknął ran – trafiono go odłamkiem w czoło, przez co jego twarz szybko zalała się krwią i musiał być zaniesiony pod pokład by udzielono mu pomocy. Nic nie widząc, mamrotał do kmdr. Berry’ego:

„Zabili mnie. Pokłoń się ode mnie mojej żonie!”.

Co ciekawe, ten słynny morski dowódca zabronił anonsować się w punkcie opatrywania ran i cierpliwie czekał na swoją kolej. Vanguard prowadził morderczy pojedynek ze Spartiate aż do 23:00, a pewnie trwałoby to dłużej gdyby nie fakt, że francuski kapitan okrętu także został ranny i nie był w stanie dłużej dowodzić. Vanguard był wspomagany idący za nim w szyku Minutaur. Mimo wygranej, angielski flagowiec był tak zniszczony, że zaraz po bitwie musiał udać się do Neapolu celem odbycia napraw.

Wspomniany Minotaur, po oddaniu salw do Spartiate, wdał się w pojedynek z czwartym w szyku L’Aquillon. Walka, choć z początku wyrównana, została przerwana gdy zginął francuski dowódca, kpt. Thevenard. O 20:30 L’Aquillon opuścił banderę i poddał się.

Najczęściej wspominanym pojedynkiem pod Aboukirem jest mordercza walka dziewiątego w szyku Bellerophon z francuskim okrętem flagowym, ogromnym L’Orient. Choć przewaga francuskiego okrętu była widoczna gołym okiem, angielski kapitan kmdr. Henry Darby poczytywał za honor możliwość zmierzenia się z tym gigantem. Już w pierwszej godzinie tego morderczego pojedynku, Bellerophon stracił 43 zabitych, 150 rannych (w tym dowódcę) i dwa maszty. Angielski okręt zaczął powoli przypominać wrak i aby uniknąć zatopienia, odcięto liny kotwicze, by jednostka zaczęła dryfować i wychodzić z zasięgu dział nieprzyjaciela. W trakcie wymiany ognia ranny został także wiceadmirał de Brueys, który odniósł poważne rany głowy, ręki, biodra, a pod koniec kula armatnia urwała mu nogę. Gdy zaproponowano mu opuszczenie pokładu, dzielny Francuz odpowiedział:

Zostawcie mnie tu, na środku pola bitwy. To najlepsze miejsce na żeglarską śmierć!„.

Niedługo później zginął przebity kulą armatnią wystrzeloną z Alexander lub Swiftsure, które nadciągnęły w pobliże francuskiego okrętu flagowego i podpaliły go.

O 21:00 L’Orient zaczął płonąć i godzinę później, mimo desperackiej akcji gaśniczej podjętej przez załogę, wyleciał w powietrze. W jednej chwili największy okręt francuskiej floty przestał istnieć, a sam wybuch był tak silny, że płonące żagwie spadły na pobliskie okręty. Z załogi liczącej 1010 osób ocalało zaledwie 60, a wśród zabitych był między innymi dowódca okrętu, komodor Casabianca, który nie chciał opuścić jednostki, ponieważ był pewien że pod pokładem wciąż pozostawał jego 10-letni syn Jacques. Jak się później okazało, podczas eksplozji chłopak był już poza okrętem, jednak nie zdołał przeżyć nocy.

Kotwiczący za L’Orient okręt liniowy Tonnant zdołał uciec ostrzeliwującemu go Majestic, jednak utknął na mieliźnie i opuścił banderę 2 sierpnia. Ostrzeliwany przez trzy angielskie okręty, czyli łącznie przez 178 dział, francuski liniowiec Franklin opuścił banderę o 23:30.


Thomas Luny via Wikimedia Commons

Gdy bitwa była już stracona, kontradmirał Villenueve dał znać ocalałym jednostkom by te ratowały się ucieczką. Ostatecznie spod Aboukiru zdołał ujść tylko jego okręt flagowy, Guillaume Tell, a także Genereux i dwie fregaty. Pozostałym francuskim okrętom się to nie udało: Timoleon był tak zniszczony, że spaliła go własna załoga, a Heureux i Mercure osiadły na mieliźnie i poddały się Anglikom.

Bitwa była skończona. Zwycięstwo okrętów Nelsona było całkowite – przy stracie jedynie 218 ludzi i 677 rannych, Anglicy zdobyli 9 i zatopili 2 francuskie okręty. Zginęło 1700 Francuzów, 600 było rannych, 3000 dostało się do niewoli. Nieliczni, którzy uciekli z tej rzezi, zasilili armię Napoleona w Egipcie.

Po bitwie

Jak to się stało, że francuska flota została pokonana tak dotkliwie, nie mając praktycznie szansy na nic poza rozpaczliwą obroną? Po pierwsze, wpływ na to miała zła strategia de Brueysa, który umieścił okręty zbyt daleko od brzegu i stworzył lukę, która wykorzystały angielskie okręty. Samo ich ustawienie działało na ich niekorzyść – aż pięć francuskich okrętów nie mogło włączyć się do walki. Po drugie, bitwa toczyła się po dyktando Nelsona, którego doskonały zmysł taktyczny pozwolił znaleźć słabe punkty przeciwnika i wykorzystać je. Plan był bardzo odważny, a jednocześnie prosty. Jego sprawne wykonanie było także zasługą dobrego wyszkolenia i wysokich morale angielskich marynarzy.

Za swoje zwycięstwo Nelson otrzymał tytuł barona, pensję w wysokości 2000 funtów szterlingów wypłacaną do trzech pokoleń, oraz trumnę zrobioną dla niego z wyłowionego masztu francuskiego okrętu flagowego L’Orient. Supremacja Imperium na morzach została utrzymana. 7 lat później pod Trafalgarem bohaterski admirał, jeden z najlepszych morskich dowódców wszech czasów, oddał swoje życie ponownie krusząc potęgę francuskiej floty.

7 grudnia 1941 roku Japonia bez ostrzeżenia zaatakowała Pearl Harbor, amerykańską bazę marynarki wojennej na Hawajach. Trzy fale japońskich samolotów – myśliwców, bombowców i samolotów torpedowych – zatopiły pięć z ośmiu amerykańskich pancerników, a pozostałe trzy uszkodziły, tak jak jedenaście innych dużych okrętów. Z 390 samolotów stacjonujących na wyspie, aż 198 zostało zniszczonych. Straty w ludziach wyniosły 2403 zabitych (prawie połowę z nich stanowili marynarze na pancerniku Arizona) i 1178 rannych. Japońska eskadra admirała Nagumo okupiła zwycięstwo bardzo niewielkimi stratami: nad Pearl Harbor Amerykanie zestrzelili 29 wrogich samolotów i zatopili 5 miniaturowych łodzi podwodnych.

Niedługo po tym śmiałym ataku, dowództwo amerykańskiej Floty Pacyfiku, skupiając się na potwornym bilansie strat, z przerażeniem określali Pearl Harbor jako upokarzającą katastrofę. Podobny, przesadny ton szybko podchwyciły media i szybko zaczęły pojawiać się szokująco nierzetelne artykuły, mówiące nawet o „utracie 3/4 floty amerykańskiej” – co oczywiście było bzdurą. Prawdopodobnie dlatego w opinii publicznej po dziś dzień krąży mit, jakoby atak na Pearl Harbor był dla USA ogromną porażką, z której Flota Pacyfiku mogła się już nie podnieść.

Płonące okręty US Navy podczas ataku na Pearl Harbor; od lewej: USS West Virginia, USS Tennessee i USS Arizona.
Autor: US Navy via Wikimedia Commons

Jednym z pierwszych dowódców, którzy wykazali się rozsądną kalkulacją strat był wiceadmirał Chester Nimitz który do Pearl Harbor przybył 24 grudnia 1941 roku. Nimitz nie przeoczył faktu, że reda w Pearl Harbor nie jest głęboka i Amerykanie zdołali podnieść większość z osiadłych tam okrętów. Ostatecznie na osiemdziesiąt dwie jednostki bezpowrotnie stracono tylko trzy z nich – Arizonę, Oklahomę i Utah. Wszystkie trzy z nich były stosunkowo stare (zwodowane przed, lub w trakcie I Wojny Światowej) i powolne, więc ich utrata nie była dotkliwa na US Navy. Bliskość szpitali ograniczyła (i tak duże) straty w ludziach.

Wbrew pozorom, dla USA korzystny okazał się fakt, że Japonia zaatakowała Pearl Harbor z zaskoczenia, gdy okręty stały w porcie. Według Nimitza, gdyby Flota Pacyfiku wyszła w morze na spotkanie z wrogiem, jej straty wyniosłyby nie 3 800 a 38 000 ludzi. Te fakty przedstawiają „katastrofę” w Pearl Harbor w zupełnie innym świetle, niż do tej pory uważano.

Również dowództwo japońskie nie podzielało euforii która zapanowała w Kraju Kwitnącej Wiśni po zwycięstwie na Hawajach. Plan ataku zakładał całkowite unicestwienie nieprzyjacielskiej floty (Japonii udało się to 36 lat temu pod Cuszimą przeciwko Rosjanom), a następnie opakowanie brytyjskiej Malezji, Filipin, Indii Holenderskich, Birmy, Nowej Gwinei, a nawet Australii. Tymczasem, jak już wiemy, straty amerykańskie nie były wcale takie duże i co najważniejsze, Japończycy nie zdołali zniszczyć swego głównego celu, czyli trzech lotniskowców: USS Lexington w tym czasie dostarczał samoloty na Midway, USS Enterprise – na wyspę Wake, a USS Saratoga przechodził prace konserwacyjne w San Diego.

Druga fala japońskich samolotów startująca z lotniskowca „Akagi”
Źródło: Wikimedia Commons

Dodatkowo, Pearl Harbor uwidocznił chaos i niezdecydowanie które w tamtym czasie panowało w Cesarskiej Flocie. Dwóch dowódców – Genda i Yamamoto mieli odmienne wizje głównych celów przyszłego ataku. Pierwszy chciał przede wszystkim atakować pancerniki, a drugi – lotniskowce. Następnym przykładem może być sytuacja, kiedy przed nalotem na amerykańską bazę Japończycy zauważyli, że jeden z ich lotniskowców nie dopłynie do celu ze względu na niedostateczny zasięg. Najpierw rozkazano porzucić go na morzu, by jednak zmienić zdanie i załadować na niego dodatkowe beczki z ropą.

Błędów popełnionych przez cesarską flotę było więcej, a wśród nich:

  • wysłanie drugiej fali samolotów uzbrojonych w bomby 250 kg, które nie miały szans wyrządzić poważnej szkody pancernikom będących ich celem,
  • 800-kilogramowe bomby załadowane na bombowce nurkujące były zbyt ciężkie dla samolotów, co odbiło się na ich celności: na 49 zrzuconych bomb do celu doszło 10, a wybuchły tylko 4.

Następstwa ataku na Pearl Harbor były dla Japonii straszliwe. Już 18 kwietnia 1942 roku amerykańskie bombowce przeprowadziły udany nalot na Tokio, a w maju została zahamowana japońska ofensywa skierowana ku Australii. 7 czerwca zakończyła się tragiczna w skutkach dla Japonii Bitwa o Midway, gdzie cesarska flota straciła cztery lotniskowce.

Mimo wszystko, niezależnie od tego jak bardzo Flota Pacyfiku ucierpiała podczas porażki na Pearl Harbor, od momentu rozpoczęcia wojny Cesarstwo Japonii było w niej skazane na porażkę. Japońska gospodarka nie była w stanie nawet zbliżyć się do możliwości produkcyjnych USA: w 1940 Amerykanie produkowali cztery razy więcej aluminium i pięćset osiemnaście razy więcej ropy niż Kraj Kwitnącej Wiśni. Tylko w tym samym roku Kongres zamówił dla sił zbrojnych osiemnaście dużych lotniskowców, siedem pancerników, siedem superkrążowników, dwadzieścia siedem krążowników i piętnaście tysięcy samolotów. Rozpętanie wojny z USA najlepiej podsumował wspomniany już admirał Isoroku Yamamoto, który po ataku na Pearl Harbor powiedział:

„Obawiam się, że wszystko, czego dokonaliśmy, to obudzenie śpiącego olbrzyma i napełnienie go straszliwą determinacją.”

To co stało się potem jest już historią – Imperium Japońskie zostało zniszczone w momencie gdy na Hiroszimę i Nagasaki spadły dwie amerykańskie bomby nuklearne, a na jego resztki rzucił się Związek Radziecki. Wszystko to zaczęło się od widowiskowego, lecz nieskutecznego ataku na bazę Pearl Harbor.

Poniżej wkleiłem fragment bardzo dobrego filmu „Isoroku” pokazujący japoński nalot na Pearl Harbor:

Dalej moment z tego samego filmu, przedstawiający wyjaśnienie strategii wojennej Japonii i motywów które kierowały dowództwem Połączonej Floty gdy zaatakowano Hawaje: (od 6:53)

11. Bitwa pod Blenheim, 1704

Anglia, Austria, Holandia vs Francja i Bawaria

Autor: Robert Alexander Hillingford via Wikimedia Commons

Bitwa która zakończyła francuską hegemonię w Europie, uratowała Wiedeń przed Francuzami i była punktem zwrotnym w wojnie o sukcesję hiszpańską. Więcej o Blenheim pisał już na naszej stronie Kiss Márton.


12. Bitwa pod Połtawą, 1709

Szwecja vs Rosja

Obraz: Pierre-Denis Martin via Wikimedia Commons

Szwedzki król Karol XII Wittelsbach po marszu od Bałtyku po Ukrainę poniósł klęskę przeciwko przeważającym siłom rosyjskiego cara. Porażka wymęczonego, zagłodzonego i nękanego chorobami szwedzkiego wojska była końcem ery hegemonii militarnej Szwecji w basenie Bałtyku. Dawniej niepokonani Szwedzi nigdy później nie odzyskali już takiej siły, jaką prezentowali do początku XVIII wieku, a Rosja stała się mocarstwem, którym pozostaje do dzisiaj. Więcej o bitwie pod Połtawą pisaliśmy w artykule o Karolu XII.


13. Bitwa pod Saratogą, 1777

Stany Zjednoczone vs Wielka Brytania

Autor: John Trumbull via Wikimedia Commons

Pod Saratogą pospolite ruszenie amerykańskich kolonii pokonało świetnie wyszkoloną i doświadczoną armię brytyjską, tym samym praktycznie pieczętując amerykańską niepodległość. Udział w wygranej miał Polak Tadeusz Kościuszko, który pod Saratogą projektował fortyfikacje.


14. Bitwa pod Valmy, 1792

Francja vs Austria i Prusy

Autor: Horace Vernet via Wikimedia Commons

Batalia na polach pod Valmy pozostała nierozstrzygnięta, jednak powstrzymała ona ofensywę wojsk koalicyjnych, chcących interweniować we Francji rządzonej przez nowy, rewolucyjny rząd.  Po (spisywanej na straty) stronie francuskiej kadra oficerska była młoda i niedoświadczona, a prości żołnierze rekrutowali się z pospolitego ruszenia. Niektórzy historycy wskazują Valmy jako jedną z najważniejszych bitew w historii zarówno poprzez jej kontekst historyczny, jak i przez powołanie pod broń cywilów, a także dlatego, że w walce użyto szyków kolumnowych zamiast liniowych, co było wtedy sporą innowacją.


15. Bitwa pod Waterloo, 1815

Wielka Brytania, Prusy i ich sojusznicy vs Francja

Autor: Édouard Detaille via Wikimedia Commons

Gdy Napoleon wrócił z wygnania na Elbie, w krótkim czasie zebrał 100-tysięczną armię i pomaszerował w kierunku Brukseli, gdzie wciąż stały dwie armie ostatniej koalicji antyfrancuskiej – pruska, feldmarszałka von Blüchera i brytyjska księcia Wellington. Pod Waterloo Napoleon stawał najpierw z powodzeniem przeciwko Brytyjczykom, jednak nadejście Prusaków zmieniło przegraną dla koalicji bitwę w wielkie zwycięstwo. Armia francuska przestała istnieć, zakończyły się rządy Napoleona, a kongres wiedeński ustalił porządek na kontynencie, który miał przetrwać następne stulecie.


Trzy bitwy dodane przez Edgara Vincentego D’Abernona:


16. Bitwa pod Sedanem, 1870

Prusy vs Francja

Autor: Wilhelm Camphausen via Wikimedia Commons

Podczas wojny francusko – pruskiej armia pruska obległa Metz w północno – wschodniej Francji. 120 – tysięczna armia francuska marszałka Patrice’a Mac-Mahona próbowała przerwać oblężenie, jednak została okrążona przez 200 – tysięczne siły feldmarszałka Helmuta von Moltke. Po dwóch dniach krwawych starć bitwę zakończyła kapitulacja cesarza Napoleona III, a wraz z klęską na polach Sedanu we Francji zakończył się okres cesarstwa. Jednocześnie w 1871 roku Niemcy utworzyli Cesarstwo Niemieckie, zwane II Rzeszą.


17. I Bitwa pod Marną, 1914

Francja i Wielka Brytania vs Niemcy

Brytyjski żołnierz pod Sommą, front zachodni. Autor: John Warwick Brooke via Wikimedia Commons

Na początku I Wojny Światowej Niemcy wdrożyli plan wojny błyskawicznej, czyli próby szybkiego wyeliminowania z wojny Francji. Armie niemieckie szybkie znalazły się na wschód od Paryża, jednak musiały rozpocząć odwrót ze względu na zagrożenie okrążeniem ze strony wojsk Ententy. Wojska sprzymierzone przeprowadziły szturm, zakończony klęską wojsk niemieckich nad rzeką Marną i tym sposobem ocaliły francuską stolicę. Front zachodni ustabilizował się wzdłuż okopów od Szwajcarii po Kanał La Manche, a I Wojna Światowa skończyła się dopiero w 1918 roku.


18. Bitwa Warszawska, 1920

Polska vs Rosyjska FSRR

Polscy dowódcy w 1919, zbiór Centralnego Archiwum Wojskowego

Podczas wojny polsko – bolszewickiej polskim dowódcom udało się powstrzymać sowietów na przedpolach Warszawy, a następnie wyprowadzić kontratak który zaszedł na ich tyły. Dodatkowo, na wynik wojny miał wpływ fakt, że Polakom udało się złamać sowieckie szyfry. Batalia nazywania jest „Cudem nad Wisłą”, ponieważ według wielu historyków, wygrana armii polskiej w starciu z Armią Czerwoną uchroniła przed zalewem komunizmu nie tylko samą Polskę, ale także dużą część Europy.


Pięć bitew dodanych (do oryginalnych piętnastu) przez Josepha Mitchella:


16. Kampania na Missisipi, 1862 – 1863

Unia vs Konfederacja

U.S. Navy via Wikimedia Commons

Kampanią na Missisipi nazywa się zbiór bitew zarówno lądowych, jak i morskich, które były prowadzone od lutego 1862 do lipca 1863 przez stany Unii i Konfederacji. Obie strony chciały przejąć panowanie nad tą rzeką, ze względu na jej możliwości łatwej komunikacji i przesyłania zaopatrzenia między północą, a południem. Ostatecznie kampania zakończyła się zdobyciem przez wojska Unii miasta Vicksburg, co uznaje się za punkt zwrotny w wygranej przez Północ całej Wojnie Secesyjnej.


17. Bitwa pod Sadową, 1866

Prusy vs Austria i Saksonia

Georg Bleibtreu via Wikimedia Commons

W bitwie pod Sadową (czasem określaną jako bitwa pod Königgrätz) przeciwko świetnie wyszkolonym i wyposażonym siłom Prus stanęła osłabiona dezercją i miernie dowodzona armia Austrii. Zwycięstwo Prus zakończyło hegemonię Austrii w Związku Niemieckim i umożliwiło Ottonowi von Bismarckowi objęcie urzędu kanclerza w zjednoczonych Niemczech.


18. I Bitwa pod Marną, 1914

[Marna pojawiła się już wyżej – skocz do opisu]


19. Bitwa o Midway, 1942

USA vs Japonia

U.S. Navy Photograph via Wikimedia Commons

 

Dla Stanów Zjednoczonych II Wojna Światowa rozpoczęła się od japońskiego nalotu na Pearl Harbor na Hawajach. Od tamtej pory japońska armia kontynuowała pasmo zwycięstw, zajmując kolejne cele w Azji: od Indii Holenderskich po Malaje. Zwrot w Wojnie na Pacyfiku nastąpił właśnie pod Midway, gdzie Cesarska Flota straciła aż 4 lotniskowce i ponad 3500 ludzi. Od tamtej pory inicjatywa przeszła w ręce Amerykanów, którzy nie oddali jej do końca wojny.


20. Bitwa pod Stalingradem, 1942 – 1943

ZSRR vs Niemcy i ich sojusznicy

Bundesarchiv via Wikimedia Commons

Pod Stalingradem rozegrała się niesamowicie krwawa i wyniszczająca batalia, w której Armia Czerwona najpierw obroniła samo miasto, a następnie okrążyła i zniszczyła niemiecką 6. Armię. Od tamtej pory to Związek Radziecki przejął inicjatywę na wschodnim froncie w Europie, a marsz Sowietów zatrzymał się dopiero na Berlinie trzy lata później. Więcej o Stalingradzie pisaliśmy niedawno w opisie bitwy.

1. Bitwa pod Maratonem, 490 r. p.n.e

Ateny i Plateje vs Persja

Zdjęcie: Grant Mitchell

Wielkie zwycięstwo armii greckich polis: Aten i Platejów przeciwko perskiej armii inwazyjnej. Bitwa, która oddaliła ryzyko podbicia Grecji przez Dariusza I i potwierdziła dominację greckiej falangi na ówczesnych polach bitew. Maraton jest także znany za sprawą legendy o greckim posłańcu, który przebiegł 40km niosąc do Aten wiadomość o zwycięstwie, po czym zmarł z wycieńczenia.


2. Wyprawa sycylijska, 415 – 413 r. p.n.e

Syrakuzy vs Ateny

J.G.Vogt, Illustrierte Weltgeschichte, vol. 1, Leipzig (E.Wiest) 1893.

Mianem „wyprawy sycylijskiej” określa się nieudaną próbę przejęcia Sycylii przez Ateny, pozostające wtedy w stanie wojny ze Spartą. Przegrana powstrzymała ekspansję Ateńczyków i stała się początkiem końca II Wojny Peloponeskiej, wygranej przez Spartę która to zyskała dominującą pozycję w całej Grecji.


3. Bitwa pod Gaugamelą, 331 p.n.e.

Macedonia vs Persja

Wielka bitwa, gdzie grecka i macedońska falanga wraz z konnicą Aleksandra I Wielkiego starła się z wojskiem Dariusza III, który pod swoimi rozkazami miał pięciokrotnie więcej ludzi od Macedończyka, w tym rydwany bojowe i słonie. Sprytna strategia Aleksandra, a także odwaga i wyszkolenie jego wojowników pozwoliły mu rozbić siły Dariusza, tym samym otwierając mu drogę do serca Persji i ustanowienia Imperium, którego ekspansja została dopiero zahamowana w Indiach.


4. Bitwa nad Metaurusem, 207 p.n.e.

Rzym vs Kartagina

Obraz: Cornelis Cort | na obrazie znajduje się bitwa pod Zamą

Pod Metaurusem rozstrzygnęły się losy II Wojny Punickiej pomiędzy Rzymem, a Kartaginą. Bitwę zwyciężyła 40-tysięczna armia rzymska pod wodzą konsulów Nerona i Liwiusza Salinatora, którzy pokonali i zabili kartagińskiego wodza Hazdrubala, mającego pod rozkazami 30 tysięcy ludzi i 10 słoni. Wiktoria umożliwiła Rzymowi dominację w basenie Morza Śródziemnego, co doprowadziło do wzmocnienia Republiki pod kątem gospodarczym i wojskowym.


5. Bitwa w Lesie Teutoburskim, 9 n. e.

Germanie vs Rzym

Rzymscy legioniści, kolumna Trajana

Bitwa która zahamowała ekspansję Cesarstwa Rzymskiego w Germanii i ustanowiła granicę na Renie. Trzy rzymskie legiony (30 tys. ludzi) zostało umiejętnie wciągniętych w pułapkę i niemal całkowicie zniszczone przez Germanów pod wodzą Arminiusza. Rzymski dowódca Publiusz Kwinktyliusz Warus widząc ogrom porażki popełnił wraz ze swoimi oficerami samobójstwo. Przyjęło się sądzić, że z pogromu uratowało się tylko kilkunastu legionistów, a kilkuset trafiło do niewoli.


6. Bitwa na Polach Katalaunijskich, 451

Cesarstwo Zachodniorzymskie i Wizygoci vs Hunowie i Ostrogoci

A. De Neuville via Wikimedia Commons

W 450 roku Hunowie spustoszyli Germanię, po czym najechali Paryż (nie zdobyli go) i oblegli Orlean. Na odsiecz miastu przyszedł rzymski wódz i polityk Flawiusz Aecjusz, który sprytnie zjednał sobie plemiona będące wrogami najeźdźców. Bitwa została wygrana dzięki szarży Wizygotów, co de facto chwilowo uchroniło Rzym przed najazdem Hunów. Już 25 lat później Rzym został zdobyty i splądrowany przez barbarzyńców, a Cesarstwo Rzymskie przestało istnieć.


7. Bitwa pod Poitiers, 732

Frankowie vs Arabowie

Bitwa pod Poitiers, Charles de Steuben

Na początku VIII wieku południowo-zachodnia Francja była regularnie najeżdżana przez napływających z Półwyspu Iberyjskiego Arabów, a łupieskie wyprawy szybko zmieniły się w próby ekspansji terytorium zamieszkałego przez Franków. W 732 roku namiestnik Abd ar-Rahman zebrał nawet 50 000 ludzi i ruszył na północ, wszedł do Akwitanii i zdobył Bordeaux. Jego siły zostały powstrzymane i zniszczone dopiero pod Poitiers przez połączone siły majordoma Królestwa Franków Karola Młota i księcia Akwitanii Odona. Uważa się, że zatrzymanie ekspansji uchroniło przed poważnym niebezpieczeństwem terytorium Zachodniej Europy i jej kulturę.


8. Bitwa pod Hastings, 1066

Normanowie vs Anglosasi

Autor: François Guizot via Wikimedia Commons

Bitwa, podczas której wojska Wilhelma I, króla Normanów, pokonały siły (głównie pospolite ruszenie) króla Anglii Harolda II, tym samym zdobywając cały kraj. Wilhelm – od tamtej pory nazywany Zdobywcą – wygrał starcie dzięki przypadkowi, ponieważ Haralda II zabiła strzała wystrzelona przez któregoś z normańskich wojowników. Śmierć króla, a także jego braci, możnowładców i wybicie gwardii przybocznej władcy (huskarlów) otworzyła księciu Normandii drogę do opanowania całej Anglii.


9. Oblężenie Orleanu, 1428 – 1429

Francja vs Anglia

Autor: Jules Eugène Lenepveu via Wikimedia Commons

Przełamanie oblężenia Orleanu było punktem zwrotnym Wojny Stuletniej pomiędzy Anglią, a Francją. Po pół roku oblegania tego strategicznego miasta wszystko wskazywało na to, że zostanie ono zdobyte przez wojska angielskie, co mogłoby oznaczać zjednoczenie obu krajów pod berłem króla Anglii. Gdy pod Orlean przybyła Joanna d’Arc, oblęzenie zostało przełamane w dziewięć dni, a w następnych tygodniach ekspansja najeźdźców została zahamowana. W tym samym roku skutkiem orleańskiej wiktorii było napłynięcie do francuskiej armii tysięcy ochotniów, oczyszczenie Doliny Loary z wojsk angielskich, a następnie uderzenie na Paryż.


10. Klęska Wielkiej Armady, 1588

Anglia i Zjednoczone Prowincje (północne Niderlandy) vs Hiszpania i Portugalia

Autor: Philip James de Loutherbourg via Wikimedia Commons

Zniszczenie hiszpańskiej Niezwyciężonej Armady przez marynarzy pod rozkazami m. in. słynnych Charlesa Howarda i sir Francisa Drake’a było końcem najpotężniejszej floty XVI wieku. Angielskie zwycięstwo oddaliło zagrożenie ze strony Hiszpanii i znacznie osłabiło jej potencjał militarny. Już pod koniec XVI wieku, korzystając ze słabości rywala, Wielka Brytania stała się imperium kolonialnym – a status ten utraciła dopiero po II Wojnie Światowej.


Drugą część listy najważniejszych bitew w historii można znaleźć pod tym adresem.

Wielka Wojna między Królestwem Polski i jego sojusznikami, a Zakonem Krzyżackim nie skończyła się na wielkiej wiktorii grunwaldzkiej, która miała miejsce 15 lipca 1410 roku. Choć kwiat rycerstwa Zakonu – w tym Wielki Mistrz Ulrich on Jungingen – poległ, bądź dostał się do niewoli, to Polakom niestety nie udało się zdobyć stolicy państwa zakonnego którym był zamek Malbork. Przestój wojenny trwał, a to umożliwiało Krzyżakom szybką odbudowę swoich sił. W październiku armie zakonne liczyły już ponad 10 tysięcy ludzi, głównie za sprawą zachodnich rycerzy, którzy uwierzyli w propagandę Krzyżaków i licznie ciągnęli by walczyć pod jego chorągwiami przeciwko Polakom i Litwinom.

Zakon dążył do osiągnięcia korzystnego dla siebie pokoju, dlatego szukał okazji na stoczenie jeszcze jednego (tym razem zwycięskiego) starcia. Jedną z krzyżackich armii, które rozpoczęły działania ofensywne były 4-tysięczne siły sławnego rycerza Michała Küchmeistera z Nowej Marchii, które po zdobyciu Tucholi ruszyły na warowny klasztor cysterski w Koronowie by stamtąd w następnej kolejności zaatakować Bydgoszcz.

Bitwa pod Grunwaldem, 1410
Wojciech Kossak via Wikimedia Commons

Gdy polskie wojska otrzymały wiadomość o wyjściu armii Küchmeistera, król Władysław Jagiełło zdecydował się na próbę zniszczenia jego sił, które były w tamtym momencie jedną z trzech operacyjnych armii krzyżackich. Polski władca miał jednak problem z zebraniem odpowiedniej ilości ludzi – po zwycięstwie pod Grunwaldem większość wojska rozjechała się do domów, a Korona nie miała dostatecznie dużo pieniędzy, by wciąż utrzymywać oddziały zaciężne. Jagielle udało się jednak sformować 2-tysięczny korpus złożony z nadwornego rycerstwa, lokalnych oddziałów wojewody poznańskiego a także lekkozbrojnych Tatarów. Polskie siły pod dowództwem doświadczonego Sędziwoja z Ostroroga i Piotra Niedźwieckiego szybko zajęły miejscowość Koronowo i ustawiły się w szyku bojowym za miastem, frontem do nadciągających Krzyżaków.

Gdy Küchmeister zobaczył nadchodzących Polaków, rozpoczął wycofywanie swych oddziałów. Ostatecznie, został przez nich doścignięty w okolicy wsi Łącko, gdzie zajął pozycje na wzgórzu. 10 października 1410 roku rozpoczęła się bitwa, która przybrała charakter turniejowy, tzn. obie armie ustawiły się do siebie frontem (z przodu rycerze, z tyłu ich giermkowie) i toczono między sobą pojedynki.

Pojedynek polsko – krzyżacki
Grafika: Mariusz Kozik praca z 2006 roku

W trakcie bitwy dwukrotnie zarządzano przerwę. Podczas odpoczynku obie strony wymieniały między sobą jeńców, dzieliły się jedzeniem i winem, a nawet opowiadały i śpiewały o bohaterskich dokonaniach swoich przeciwników.

Po drugiej przerwie, w trzecim starciu polski rycerz Jan Naszon z Ostrowiec pokonał chorążego Zakonu. Krzyżacki sztandar upadł, co było dla braci zakonnych sygnałem do odwrotu. Wielu uciekających Krzyżaków i ich sprzymierzeńców została wtedy pojmana przez polskich lekkozbrojnych, którzy szybko rzucili się w pościg za odchodzącym wrogiem.

Już sam przebieg bitwy może być określany jako rycerski i honorowy, jednak to, co później uczynił polski król, było jeszcze lepszym przykładem przestrzegania średniowiecznego etosu rycerskiego, a także – jakbyśmy to określili w naszych czasach – świetnego zabiegu wizerunkowego. Po batalii pod Koronowem dowódca braci zakonnych Michał Küchmeister został osadzony na zamku w Chęcinach, jednak pozostali jeńcy, w tym wielu sprzymierzonych z Krzyżakami rycerzy z Niemiec, Francji, Czech, król Jagiełło zaprosił do Bydgoszczy. Niedawnych wrogów ugoszczono królewstką ucztą, zwrócono konie i resztę ekwipunku, a następnie wypuszczono.

Rycerze Zakonu krzyżackiego
Grafika: Mariusz Kozik dla Fireforge Games

Wszyscy ci rycerze rozjechali się po zachodnich dworach, rozsławiając odwagę, wspaniałomyślność i religijność polskiego króla. Był to przemyślany ruch, bardzo skuteczna obrona przeciwko krzyżackiej propagandzie którą zakonnicy bez skrupułów posługiwali się w Europie w celu zachęcania tamtejszego rycerstwa do dołączenia do „krucjaty przeciwko Polsce i Litwie”.

Bitwa pod Koronowem niosła za sobą kilka korzyści dla Polski – po pierwsze, unicestwiono jedną z trzech armii zakonnych, osłabiając potencjał ofensywny Krzyżaków i przybliżając przy tym traktat pokojowy, który zawarto w 1 lutego 1411 roku w Toruniu. Po drugie, spryt Władysława Jagiełły i jego szlachetny ruch w kierunku zachodniego rycerstwa pozwolił na europejskich dworach powoli obnażyć prawdziwą, ekspansywną i dwulicową naturę Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego.

[Banner został tutaj użyty dzięki pozwoleniu pana Mariusza Kozika. Więcej jego prac jest dostępnych tutaj]

Do ataku na ZSRR, czyli do wykonania planu Barbarossa, Niemcy rzucili przeciwko Armii Czerwonej cztery grupy pancerne liczące około 3 tysiące czołgów. Początkowo siły III Rzeszy błyskawicznie parły na wschód; już we wrześniu 1941 roku niemieckie zagony pancerne znalazły się pod Leningradem, a w listopadzie 2. Grupa Pancerna generała Guderiana stała pod Moskwą. Wehrmacht doskonale wykorzystywał swoje pancerne pięści, które w myśl taktyki Blitzkriegu szybko przełamywały front i starały się zamykać okrążeniu siły radzieckie.

Przykład wytrzymałości pancerza sowieckiego czołgu KW-1. Stalingrad, 1942
Bundesarchiv via Wikimedia Commons

Niemców powstrzymała surowa zima i beznadziejne rosyjskie drogi, przez które stany niektórych dywizji pancernych Hitlera zmniejszyły się nawet o 50%. Arma Czerwona zdołała wyprowadzić zwycięską kontrofensywę pod Moskwą, ratując tym samym swoją stolicę i otwierając nowy rozdział w historii sowieckich sił pancernych. Obie strony konfliktu zauważyły wtedy, że nawet najlepiej uzbrojony niemiecki czołg tamtego okresu, czyli PzKpfw IV miał nikłe szanse przeciwko nowym sowieckim czołgom T-34/76 i KW. Chcąc wykorzystać tę przewagę, naczelne sowieckie dowództwo rozpoczęło gorączkowe przezbrajanie pozostałych jednostek w te modele czołgów, a Niemcy przyspieszyli prace rozwojowe nowych późniejszych dominatorów pół bitew, czyli czołgu ciężkiego PzKpfw VI Tiger i czołgu średniego PzKpfw V Panther.

Pierwszą poważną operacją, gdzie Sowieci wykorzystali masowe uderzenie jednostek pancernych, było zamknięcie sił niemieckich w kotle podczas kontrofensywy pod Stalingradem w listopadzie 1942 roku. Wehrmacht znalazł się w odwrocie, jednak genialny manewr feldmarszałka Ericha von Mansteina umożliwił Niemcom odbicie Charkowa, zadanie Armii Czerwonej poważnym strat i ustawienie frontu tak, jak latem 1942 roku. Adolf Hitler i jego generałowie szykowali wielką ofensywę mającą umożliwić im odzyskanie inicjatywy strategiczną na Froncie Wschodnim, którą to Wehrmacht utracił pod Stalingradem.

Operacja „Zitadelle”

Rozpoczęły się przygotowania wielkiego planu operacji o kryptonimie „Zitadelle” (Cytadela). Operacja ta zakładała wyprowadzenie uderzenia w rejonie Kurska, zniszczenie rozlokowanych tam jednostek Armii Czerwonej i późniejsze uderzenie w kierunku Moskwy. Jednak już na samym początku w planie pojawiły się zgrzyty: generał Walther Model alarmował dowództwo, że Rosjanie przygotowali na odcinku planowanego natarcia solidną, dobrze zorganizowaną obronę i tym samym sugerował zmianę planów. Generał Guderian wprost spytał się Hitlera:

„Czy myśli pan, że ludzie w ogóle wiedzą, gdzie leży Kursk? Dla świata rzeczą zupełnie obojętną jest to, czy mamy Kursk czy go nie mamy”.

Mimo tych argumentów, Führer był niewzruszony. Wiedząc, że niemieccy żołnierze wejdą wprost na ufortyfikowany i dobrze broniony teren, upatrywał swoich szans w nowych czołgach, Panterach i Tygrysach, które miały przeważać nad sowieckimi T-34 i przeważyć szalę zwycięstwa na stronę III Rzeszy. Nie przejął się nawet dalszymi ostrzeżeniami Guderiana, który wiedział, że Pantery przechodziły wtedy tzw. „choroby wieku dziecięcego”, czyli dużą awaryjność wynikającą z tego że była to nowa, niesprawdzona wtedy maszyna. Czekając na dostawy nowych czołgów, Hitler był skłonny przesuwać dzień rozpoczęcia wielkiej ofensywy.

Tygrys 2. Dywizji Pancernej SS „Das Reich”
Bundesarchiv via Wikimedia Commons

Ostatecznie termin rozpoczęcia operacji „Zitadelle” wyznaczono na 5 lipca 1943 roku. Niemcy mieli uderzać na pozycje sowieckie z dwóch stron. Grupa prowadząca natarcie z północy miała do dyspozycji 747 czołgów (w tym 31 Tygrysów) i 134 dział samobieżnych (w tym 89 Ferdinandów). Grupa południowa była wspierana przez 1303 czołgi i 253 działa samobieżne. Działania na lądzie miały być wspierane przez dwie floty powietrzne, liczące ok. 1900 samolotów. Zadaniem Luftwaffe było wyeliminowanie z walki sowieckiego lotnictwa, a następnie walka z jednostkami pancernymi Armii Czerwonej.

Niemieckie dowództwo nie wiedziało, że Rosjanie znali dokładną treść rozkazu polecającego atak w kierunku Kurska. W rejonie Kurska na Niemców czekały jednostki Frontu Centralnego generała Konstantego Rokossowskiego i Frontu Woroneskiego generała Nikołaja Watutina. Za nimi, w odwodzie stały armie Frontu Stepowego gen. Iwana Koniewa. Siły te dysponowały 3306 czołgami i działami samobieżnymi.

Tygrys z 503 Batalionu Czołgów Ciężkich pod Kurskiem

Armia Czerwona była okopana i przygotowana by odeprzeć natarcie Wehrmachtu, a następnie przeprowadzić szybki kontratak. W rejonie Kurska obrońcy wykopali 5000 kilometrów okopów i przejść, założyli 4000 min i rozciągnęli niesamowite ilości drutu kolczastego, w tym drutu pod napięciem. Pozycje sowieckie wręcz uginały się od broni przeciwpancernej, a teren przed nimi roił się od min przeciwczołgowych. Czołgi Wehrmachtu miały wjechać prosto w tę gorliwie przygotowywaną pułapkę, której powodzenie miało zmienić losy całej II Wojny Światowej.

Początek walk

Rosjanie wiedzieli nawet, gdzie i kiedy dokładnie uderzy wróg. 5 lipca, czyli w dzień rozpoczęcia bitwy, to oni pierwsi poderwali samoloty i spróbowali zaatakować niemieckie lotniska, gdzie znajdowały się przygotowane do startu maszyny Luftwaffe. Niemieckich sił powietrznych nie udało się zaskoczyć, więc wywiązała się bitwa powietrzna, podczas której tylko tego dnia Rosjanie stracili ponad 430 samolotów, a III Rzesza jedynie 26 maszyn.

Nad ranem rozpoczęła się niemiecka ofensywa pod Kurskiem, poprzedzona intensywnym ostrzałem ze strony Armii Czerwonej. Mimo początkowych strat, zasieków, okopów, drutów kolczastych, min i przewagi liczebnej przeciwnika, Wehrmacht w kilku miejscach przedarł się przez sowiecką obronę. Na ich niekorzyść działał teren, ponieważ czołgi grzęzły w błocie, a ich wyciąganie potrafiło trwać nawet wiele godzin. Dodatkowo, spełniło się ostrzeżenie generała Guderiana – nowe czołgi średnie, Pantery, okazały się być niezwykle awaryjne. przykładem mogą być tutaj dwa bataliony czołgów 10. Brygady Pancernej, które rano 5 lipca miały na wyposażeniu 200 Panter. Tego samego dnia w godzinach wieczornych sprawnych pozostało jedynie 40 z nich! Na szczęście dla pancerniaków Hitlera, przez noc udało im się zreperować następnych 100.

W walce sprawdzały się za to nowoczesne pancerne kolosy Hitlera, czyli Panzerkampfwagen VI Tiger. Tygrysy z 13. Kompanii, plutonu słynnego ppor. Michaela Wittmanna pod Kurskiem rozpoczęły swój bojowy marsz od eliminacji sowieckiego punktu obrony przeciwpancernej i rozbicia pierwszej linii obrony. Następnie stoczyły krótką potyczkę z plutonem T-34, które zostały przez nich zmuszone do odwrotu. Podczas natarcia na drugą linię sowieckiej obrony Wittmann został wezwany na pomoc plutonowi ppor. Wendorffa, który został otoczony przez kilkanaście T-34. As pancerny posłał dwa Tygrysy do ataku na sowieckie umocnienia, a sam obrał kurs na okrążony niemiecki pluton. W kilka minut zniszczył trzy wrogie T-34. Tego dnia Wittmann samodzielnie zniszczył osiem T-34 i osiem dział przeciwpancernych.

Sowieckie pozycje przeciwpancerne pod Kurskiem
Cassowary Colorizations via Flickr (https://www.flickr.com/photos/cassowaryprods/34834747431)

Zahamowane natarcie

Drugiego dnia natarcia niemiecka pięść pancerna zaczęła tracić impet. Były odcinki, gdzie czołgi i piechota Wehrmachtu miały przed sobą pola minowe, okopane T-34 i stanowiska przeciwpancerne, których nie dawało się pokonać. Mimo to natarcia prowadzone przez Tygrysy wciąż miejscami pozwalały przełamać sowiecką obronę. Dość skuteczną okazała się być taktyka tworzenia formacji czołgów, która kształtem przypominała dzwon. Jej trzon i front składał się z ciężkich Tygrysów, a boki obsadzano czołgami średnimi. Przewaga nowych czołgów niemieckich nad jednostkami sowieckimi była momentami miażdżąca – sam ppor. Michael Wittmann 7 lipca ponownie niósł śmierć sowieckim pancerniakom i samodzielnie zniszczył siedem T-34 i 19 dział przeciwpancernych.

7 lipca Niemcy zastosowali nową metodę niszczenia sowieckich czołgów jadących na front. Do Stukasów, czyli Junkersów Ju 87 doczepiono działka 57 mm i z ich pomocą atakowano kolumny pancerne Armii Czerwonej. Efekt przerastał oczekiwania dowódców – po wielu takich akcjach na polu bitwy pozostawało kilkadziesiąt dymiących sowieckich pojazdów.

Mozolne natarcie Niemców powoli traciło swój impet, a opór Armii Czerwonej konsolidował się. Te kilka dni walk kosztowało ich ogromne ilości sprzętu i zasobów. Straty ludzkie były znaczne, jednak i tak mniejsze niż Rosjan. Feldmarszałek Manstein zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę i uderzyć II Korpusem Pancernym SS na Prochorowkę, by przebić się w kierunku Kurska. Operacja ta zbiegła się z kontrnatarciem Sowietów – na rozkaz Stalina generał Watutin 12 lipca rozkazał 5., 6., 7. Armii Gwardii i 1. i 5. Armii Pancernej Gwardii atak na niemiecką Grupę Armii „Południe”.

Niemiecki żołnierz ogląda zniszczony czołg T-34, 40 km od Prochorowki.
Bundesarchiv via Wikimedia Commons

Bitwa pancerna pod Prochorowką

To właśnie wokół Prochorowki rozegrała się największa bitwa pancerna II Wojny Światowej. Na dystansie 5 km naprzeciw siebie stanęło ponad tysiąc czołgów, a ich starcia były niesamowicie zażarte. Pojazdy niemieckie starały się korzystać ze swojej snajperskiej przewagi i trzymać wrogie maszyny na dystans, jednak Sowieci mieli szczęście i ich czołgi parły naprzód i podjeżdżały blisko Niemców dzięki pyłowi, który unosił się nad polem bitwy. Mimo to, 12 lipca na jeden zniszczony niemiecki czołg lub działo przypadało 4-5 straconych sowieckich pojazdów pancernych, choć to Armia Czerwona miała dwukrotnie większą przewagę sprzętu (300 czołgów i dział przeciwko 600 – 800. Tutaj podawane są różne dane).

To, jak bezwględnie walczono pod Prochorowką, może świadczyć fakt, że zdarzyły się przypadki taranowania wrogich pojazdów przez czołgi, którym zabrakło amunicji.

Walcząc na tak bliski dystans, ciężkie Tygrysy nie mogły manewrować tak sprawnie jak zwinniejsze T-34. Ich potężny przedni i boczny pancerz był trudny do spenetrowania, jednak Sowieci starali się je zachodzić z tyłu i niszczyć, unikając przy tym ognia straszliwych niemieckich armat 88 mm.

Mimo dużej awaryjności, sprawne egzemplarze Panter okazały się dominować pole bitwy. Ich celna i potężna armata 75 mm mogła przebić każdy wrogi czołg obecny pod Kurskiem, a ani jedno trafienie w przedni pancerz którejkolwiek z Panter nie okazało się groźne. Jak wspomniano wyżej, większość z nich zawiodła przez liczne problemy techniczne. Po stronie niemieckiej w bitwie brały udział także czołgi średnie – „konie pociągowe niemieckiej armii” Panzery IV i mała liczba Panzerów III. Sowieci korzystali głównie z T-34, jeszcze w słabszej wersji z armatą 76 mm, która nie dawała im dużej szansy w normalnym starciu przeciwko Tygrysom i Panterom, jednak dobrze dawała sobie radę przeciwko Panzerom IV.

Nie można zapomnieć, że w bitwie wykazały się także inne pojazdy, a nawet zwierzęta. Na dalekich dystansach jedynym godnym przeciwnikiem dla niemieckich pancernych kolosów okazało się być działo samobieżne SU-152. Pociski wystrzelone z jego 152-mm armaty miały straszliwą siłę – potrafiły dosłownie przełamywać niemieckie czołgi w pół. Po bitwie pod Kurskiem ten niszczyciel uzyskał miano „zwieroboj”, czyli z rosyjskiego „pogromca zwierząt”, mając na myśli to, jak dobrze spisywał się przeciwko nowym czołgom III Rzeszy. Niemcy także użyli pod Kurskiem działa samobieżnego Ferdinand, dysponującego armatę 88 mm. Miało ono jednak mały problem – konstruktorzy zapomnieli umieścić w nim karabiny maszynowe, więc łatwo padało ofiarą piechoty.

Co ciekawe, jedną z najskuteczniejszych broni przeciwko oddziałom pancernym Wehrmachtu i SS były… psy, którym Rosjanie przyczepiali ładunki wybuchowe i wysyłali przeciwko niemieckim czołgom.

Grób kaprala Heinza Kühla, Niemca walczącego pod Kurskiem
Bundesarchiv via Wikimedia Commons

Klęska Cytadeli

15 lipca wykrwawiona niemiecka Grupa Armii „Środek” została przerwana przez sowieckie fronty Zachodni i Briański. Oddziały Grupy „Południe” wycofały się na pozycje wyjściowe sprzed operacji „Zitadelle” i rozpoczęły obronę swoich pozycji. To był koniec niemieckiej ofensywy pod Kurskiem, a do jej fiaska przyczynił się sam Adolf Hitler, który 13 lipca odesłał część sił na Sycylię, gdzie właśnie wylądował aliancki desant. Na rosyjskich stepach III Rzesza straciła 416 tys. żołnierzy, a Rosjanie – aż 1 mln 680 tys. ludzi. Niemieckie siły pancerne uzupełnione z ogromnym trudem i precyzyjnie przygotowywane na wielką bitwę, były niezdolne do prowadzenia jakichkolwiek działań ofensywnych.

Dowództwo Armii Czerwonej postanowiło wykorzystać okazję i zaatakować osłabionego, wyczerpanego przeciwnika. 3 sierpnia przez Biełgorod i Charków ruszyła wielka ofensywa, która w ciągu 21 dni odepchnęła Wehrmacht na 140 km na zachód. Jak pokazała historia, Rosjanie nie oddali już Hitlerowi inicjatywy strategicznej na froncie wschodnim, a hordy Stalina swój marsz na zachód zakończyły dopiero dwa lata później, w Berlinie.

W roku 1805 Europa była od 10 lat pogrążona w wojnie. Po zwycięskich kampaniach na kontynencie, cesarz Francji Napoleon zwracał właśnie swoje oczy w kierunku swojego kolejnego wroga – Wielkiej Brytanii. Na drodze do inwazji na Wyspy stał kanał La Manche i brytyjska marynarka wojenna, która miała za zadanie powstrzymać i zniszczyć zagrażającą Imperium połączoną flotę francusko – hiszpańską. W październiku 1805 roku Wielka Brytania przyparła do muru nieprzyjacielską flotę, która schroniła się w hiszpańskim porcie w Kadyksie. Brytyjczycy zdawali sobie sprawę z tego, że Napoleon był niepokonany na lądzie – jednak na morzach to oni byli stroną dominującą i musieli to potwierdzić za wszelką cenę.

Brytyjski admirał Horatio Nelson
Lemuel Francis Abbott via Wikimedia Commons

Horatio Nelson idzie na wojnę

Osobą, na której barkach spoczywał ten obowiązek, był najsłynniejszy morski dowódca w historii brytyjskiej floty, znany ze swojego niepokornego charakteru, charyzmy i umiejętności dowódczych – admirał Horatio Nelson. Uwielbiany przez żołnierzy, był świetnym strategiem, oraz odważnym i doświadczonym żołnierzem. Nelson uczestniczył w wyprawach morskich do Indii, wojnach z Francją i Danią przeciwko którym odniósł trzy wielkie zwycięstwa: pod Abukirem, pod Kopenhagą i pod Trafalgarem. W trakcie swojej służby stracił wzrok w prawym oku i prawe ramię.

Cel – zniszczenie francuskiej floty

W tamtym czasie bitwy morskie miały raczej ustalony schemat: wrogie floty ustawiały się w szykach liniowych równolegle do siebie i rozpoczynały wzajemny ostrzał burtowy. Takie starcia mogły trwać nawet kilka dni, a czasem kończyły się bez wyraźnego rozstrzygnięcia. Takie rozwiązanie totalnie nie interesowało ani Nelsona, ani brytyjskich polityków. Należało postawić wszystko na jedną kartę – flota francuska musiała być zniszczona, oddalając tym samym groźbę inwazji na Wielką Brytanię i potwierdzając niepodzielnie panowanie Imperium na morzach.

Okręt flagowy Nelsona spod Trafalgaru, HMS Victory. Obecnie służy jako okręt – muzeum w Portsmouth.
David Hewitt via Wikimedia Commons

Wychodząc z takiego założenia Nelson przygotował plan ataku, który był jednocześnie ryzykowny i dawał nadzieję na wyeliminowanie okrętów Napoleona z późniejszych działań wojennych. Brytyjski admirał zamierzał uformować dwie kolumny które miały płynąć prostopadle do połączonej floty i brutalnie przedrzeć się do środka wrogiego zgrupowania i zniszczyć je walcząc na bliskim dystansie. Szyk Francuzów miał działać wtedy na ich niekorzyść, umożliwiając brytyjskim artylerzystom niszczenie okrętu po okręcie korzystając z przewagi ogniowej i świetnego wyszkolenia Brytyjczyków. Plan ten miał jednak słaby punkt – przed dopłynięciem do Francuzów flota Imperium musiała znieść prawie godzinny ostrzał burtowy wrogich okrętów.

Siły przeciwników

Nelson wiedział, że połączona flota hiszpańsko – francuska miała przewagę liczebną nad siłami brytyjskimi. Dowódca Francuzów,  Pierre-Charles Villeneuve dysponował 33 okrętami liniowymi i 5 fregatami ( w tym największymi okrętami tamtych czasów – hiszpańskimi: 130 – działowcem Santisima Trinidad i mającymi po 122 działa Príncipe de Asturias i Santa Ana), podczas gdy Nelson miał odpowiednio: 27 liniowców, z których najcięższe miały po 100, a mniejsze po 67 dział. a także 4 fregaty. Oprócz różnicy w ilości okrętów, istniały także duże różnice w ich budowie i właściwościach które należało wówczas wziąć pod uwagę.

Francuskie liniowce, które znalazły się pod Trafalgarem cechowały się świetną hydrodynamiką i solidną konstrukcją. Dodatkowo, były dość szybkie. Podobnie groźnie prezentowały się okręty hiszpańskie, budowane głównie jako ochrona konwojów płynących do Europy z Ameryki Południowej. Były one dobrym połączeniem zdolności bojowej, wytrzymałości i wysokich prędkości, jakie mogły osiągać.

Początek bitwy pod Trafalgarem. Dobrze widoczne rozbicie szyku torowego połączonej floty przez dwie kolumny brytyjskie.
Nicholas Pocock via Wikimedia Commons

Trzeba także wspomnieć o bardzo ważnym fakcie który mógł zdecydować o wyniku bitwy, a mianowicie o wyszkoleniu załóg. Brytyjscy marynarze mieli za sobą duże doświadczenie bojowe i kilka ostatnich miesięcy spędzonych na morzu. Mogli swobodnie ćwiczyć walkę, strzelanie, i manewry na otwartym akwenie. Francuzi i Hiszpanie, którzy byli zamknięci w Kadyksie, nie mieli takiej możliwości. Czas ten spędzali głównie na lądzie, a ich okręty stały w porcie – nie było więc mowy o jakimkolwiek strzelaniu z dział. Ten brak treningu, lenistwo miał się później katastrofalne odbić na późniejszej zdolności bojowej połączonej floty. Dodatkowo, flota francuska była tylko cieniem swojej potęgi sprzed Rewolucji Francuskiej, podczas której kadry oficerskie straciły życie, bądź odeszły z marynarki, a okręty gniły w portach. Brak wyszkolenia i doświadczenia był dla Francuzów tragiczny w skutkach podczas bitwy, która miała właśnie nadejść – w tym właśnie swoich szans upatrywał brytyjski admirał, który zdecydował się na tak śmiały i nieszablonowy atak.

Bitwa

21 października Villeneuve wyprowadził swoje okręty w morze. Ustawiona w szyku liniowym, połączona flota Napoleona zajmowała cały horyzont. Około południa, gdy Francuzi i Hiszpanie znajdowali się na wysokości przylądka Trafalgar, doścignęły ich siły brytyjskie atakując dwoma kolumnami w poprzek szyku liniowego okrętów Napoleona. Pierwszą kolumnę prowadził osobiście Nelson na okręcie flagowym Victory, a drugą hrabia Cuthbert Collingwood na Royal Sovereign. Z powodu słabego wiatru Brytyjczycy przed dopłynięciem do wrogich linii byli aż przez godzinę ostrzeliwani z dział burtowych Francuzów, nie mogąc przy tym samemu odpowiedzieć ogniem.

Schemat bitwy
Alexander Keith Johnston via Wikimedia Commons

Około godziny 12:45 Victory przeciął linie przeciwnika rozpoczynając walkę na bliskim dystansie mającą postać pojedynków pomiędzy okrętami. Minąwszy francuski okręt flagowy Bucentaure i liniowiec Redoutable, spuścił dewastującą salwę burtową na Bucentaure, która zabiła, lub raniła dużą część załogi okrętu. Mający przewagę taktyczną i ogniową Brytyjczycy siali spustoszenie wśród reszty floty Villeneuve’a i szala zwycięstwa szybko zaczęła przechylać się na ich stronę, jednak wówczas w śmiertelnym zagrożeniu znalazł się sam Nelson. Do Victory podpłynął francuski 74-działowiec Redoutable – jedyny okręt połączonej floty, ktory był w stanie nawiązać walkę i pokonać brytyjski flagowiec.

Kapitan Redoutable, Jean Jacques Lucas podczas przymusowego pobytu w Kadyksie przewidział, jak brak wyszkolenia i treningów wpłynie na późniejszą bitwę z Brytyjczykami. Dlatego jego załoga w pocie czoła ćwiczyła to, co była wstanie podczas cumowania w porcie, czyli strzelanie, abordaż i walkę wręcz. Pod Trafalgarem śmiertelnie zaskoczyli załogę Victory, najpierw za pomocą broni palnej zabijając większość ludzi na górnym pokładzie, a następnie przeprowadzając kolejne próby abordażu.

Nelson ani myślał chować się przed kulami i przez cały czas przechadzał się spokojnie po pokładzie, mając w pogardzie niebezpieczeństwo i chcąc motywować w ten sposób swoich żołnierzy do walki. Ubrany inaczej niż reszta, obwieszony medalami admirał był doskonałym celem dla francuskich strzelców. Po godzinie 13:00 jeden z nich zdołał wystrzelić kulę, która trafiła Nelsona w kręgosłup. Śmiertelnie ranny dowódca od razu rozkazał, aby zniesiono go pod pokład, nie chcąc aby widok jego samego konającego na swoim okręcie wpłynął negatywnie na morale marynarzy.

Moment postrzelenia Nelsona przez francuskiego strzelca
Denis Dighton

Bitwa toczyła się nadal; niedługo później z przeciwnej burty Redoutable podpłynął brytyjski liniowiec Temeraire i za pomocą kilku morderczych salw zmusił francuską załogę do poddania się. Chwilę wcześniej kapitan Lucas dysponował zaledwie 99 z 643 ludzi i ani myślał zaprzestać ataków na Victory.

Reszta francuskiej floty była rozgromiona. Wielka Brytania nie straciła ani jednego okrętu, podczas gdy straty Francji i Hiszpanii wyniosły aż 21 przejętych okrętów (plus jeden zniszczony), ponad 3200 zabitych, prawie 2500 rannych i 4000 pojmanych ludzi.

Admirał Horatio Nelson umarł o godzinie 16:30, mając świadomość ogromu zwycięstwa, które zdołał odnieść. Jego śmiały i ryzykowany plan pozwolił na zniszczenie francuskiej floty, jednak kosztował życie jednego z najlepszych morskich dowódców jakich widziała historia. Ostatnie słowa admirała brzmiały „God and my country”, czyli „Bóg i moja ojczyzna„. Wcześniej słyszano go wypowiadającego zdanie „Thank God I have done my duty” – „Dzięki Bogu, spełniłem swój obowiązek„.

HMS Sandwich i HMS Temeraire walczące z Bucentaure
Auguste Mayer

Po bitwie

Francuski wiceadmirał Pierre Charles Silvestre de Villeneuve został wzięty do niewoli i po kilkumiesięcznym areszcie na Wyspach Brytyjskich dostał pozwolenie powrotu do Francji. 22 kwietnia 1806 został znaleziony martwy w swoim domu w Rennes, mając w swojej piersi kilka ran kłutych. Francuska policja stwierdziła samobójstwo, jednak możliwe jest, że został on zamordowany z rozkazu Napoleona, który nie mógł wybaczyć wiceadmirałowi nieudolnego dowodzenia pod Trafalgarem. W momencie swojej śmierci Villeneuve był ostatnim żyjącym z trójki dowódców spod Trafalgaru (hiszpański admirał Federico Carlos Gravina y Nápoli zmarł 9 marca z powodu ran otrzymanych w bitwie).

Zwycięstwo trafalgarskie nie tylko oddaliło widmo ewentualnej inwazji wojsk Napoleona na Wyspy Brytyjskie, ale przede wszystkim ugruntowało morską hegemonię floty Brytyjczyków i umożliwiło im potężny rozwój imperium kolonialnego.

Krótka historia Szkocji

Pierwsze ślady zasiedlania przez ludzi północnej części Wysp Brytyjskich szacuje się na okolice 5000 roku p.n.e. 400 lat po narodzinach Chrystusa na wyspy zaczęli przybywać Celtowie i to ich zwyczaje i wierzenia ukształtowany tożsamość kulturową późniejszych Szkotów. Celtyckie poczucie przynależności plemiennej miało bezpośredni wpływ na powstanie szkockich rodów, których przedstawiciele przez stulecia nie podporządkowali się władzy centralnej, gdyż czuli lojalność głównie wobec swych rodzin i ich interesów.

Początki jednoczenia celtyckich plemion Szkotów i Piktów (jak nazywali ich Rzymianie) miały miejsce wraz z rozwojem chrześcijaństwa. Za pierwszego chrześcijańskiego władcę północnej części Wysp uznaje się Kennetha MacAlpine’a, który w 843 roku założył królestwo o nazwie Alba. Jej mieszkańcy długo opierali się inwazjom Anglosasów, zachowując odrębną kulturę królestwa, przyjmując jednak od sąsiadow niektóre zmiany ustrojowe – takie jak podział administracyjny (system hrabstw) i system sprawiedliwości.

Wraz z biegiem czasu w łaski Edynburga wkupywali się możni z francuskich północnych prowincji, którzy w zamian za szkockie ziemie oddawali nowemu królowi do dyspozycji oddziały jazdy. Często jednak przybysze cechowali się podwójną lojalnością. Szkocja zaczęła wyraźnie dzielić się na dwa regiony – południowy, zróżnicowany narodowościowo Lowlands i północny Highlands, gdzie dominował podział plemienny.

Kłopoty Szkocji zaczęły się od tragedii rządzącego tam rodu Canmore. Serię nieszczęść zapoczątkowała śmierć 35-letniej Małgorzaty, żony szkockiego króla Aleksandra III. Sześć lat później zmarł ich młodszy syn, dwa lata później starszy syn i córka. Sam Aleksander III zginął niedługo później łamiąc kark podczas upadku z konia. Ostatnią żyjącą osobą z ich rodu pozostała wnuczka króla, młoda Małgorzata, która przebywała wtedy na dworze króla Norwegii. Ta jednak dostała gorączki w trakcie powrotu do kraju i także zmarła. Z powodu braku prawowitego władcy, Szkotom zajrzało w oczy widmo wojny o tron.

Utrata niepodległości

Starania o koronę rozpoczęli przedstawiciele kilku szkockich możnych rodów. Aby uniknąć walki między nimi, o mediację poproszono króla Anglii Edwarda I Plantageneta, zwanego Długonogim. Ten jednak, zamiast podjąć się arbitrażu, sam zażądał hołdu od szkockiej szlachty. Wielu możnych (szczególnie tych, którzy mieli ziemie w Anglii lub Francji) nie chciało narazić się na jego gniew i nie stawiało mu oporu. Edward I wyznaczył na króla Szkocji swojego człowieka-marionetkę, Jana Balliola a ten szybko złożył Długonogiemu przysięgę lenną. Tym samym Szkocja w ten tragiczny sposób znalazła się na łasce swojego południowego sąsiada.

Gdy w 1294 roku Anglia rozpoczęła wojnę z Francją, Szkoci skorzystali z okazji i wymówili posłuszeństwo Edwardowi, zawierając jednocześnie przymierze z Francją. Angielski król szybko zebrał armię i wyruszył na północ, aby siłą narzucić swoją wolę szkockim lordom. Ci rozpoczęli wojnę od złupienia przygranicznych miasteczek i wiosek, jednak nie udało im się zdobyć zamków w Wark i Carlisle. Tymczasem wojsko Edwarda I przeszło rzekę Tweed i obległo, a następnie krwawo zdobyło portowe miasto Berwick. Anglicy rozpoczęli marsz na północ.

W kwietniu 1296 roku armia angielska obległa szkocki zamek Dunbar. Załodze z pomocą pospieszyła armia pod dowództwem Johna Comyna, brata właścicielki zamku. Anglicy pod dowództwem doświadczonego Johna de Warenne, hrabiego Surrey, wyszły im naprzeciw i obie armie spotkały się na wzgórzach Lammermoor Hills. De Warenne widząc przewagę liczebną i lepszą pozycję Szkotów uciekł się do fortelu pozorując odwrót własnych oddziałów. Armia Comyna wpadła w pułapkę i zaczęła gonić Anglików, ci jednak momentalnie zmienili front i przyjęły uderzenie w karnym szyku, zatrzymując uderzenie bezwładnej szkockiej masy i umożliwiając kawalerii dokończenie dzieła zniszczenia. Klęska Szkotów była całkowita – zginęło wielu ludzi, a do niewoli dostała się duża część ichniejszej szlachty. Edward I wiedział, że skłóceni między sobą pozostali możni nie byli zdolni do sformowania jakiejkolwiek obrony kraju i bezzwłocznie koronował się na króla Szkocji. Za punkt honoru postawił sobie upokorzenie niedawnego przeciwnika; nad Tamizę wywieziono szkockie klejnoty koronne, de Warenne został ustanowiony zarządcą całego kraju, a Długonogi wracając do Anglii nad rzeką Tweed miał podobno powiedzieć „dobrze robi człowiekowi, jeśli pozbywa się gówna!”.

Szkocja była podbita, a jej mieszkańcy dostali się pod angielską okupację. Wojska najeźdźców panoszyły się po wsiach i miasteczkach, podatki zostały zwiększone, trwał przymusowy pobór rekrutów do armii Edwarda, a zbiory wełny były rekwirowane. To wszystko wywoływało zdecydowany sprzeciw Szkotów, jednak brakowało wśród nich przywódcy – duża część szlachty była pozamykana w angielskich lochach, a ci którzy byli na wolności, bali się sprzeciwić Długonogiemu.

Wallace prowadzi Szkotów do walki

W tym trudnym Szkocja usłyszała o wyczynach ubogiego szlachcica imieniem William Wallace. Jego przeszłość nie jest do końca znana, choć istnieje pewność że był dobrze wykształcony. Początek jego walki z okupantem rozpoczął się od zbrojnego wystąpienia przeciwko angielskiemu garnizonowi w Lanark. Pewnego dnia kilku żołdaków chciało zabrać Williamowi jego ryby, a ten broniąc się, zabił jednego z nich a kilku ranił. Szeryf od razu skazał dumnego szlachcica na śmierć – ten jednak wrócił na drugi dzień z 30 towarzyszami, z pomocą których zdobył angielską strażnicę i wykonał wyrok śmierci na dowódcy garnizonu. Wallace rozpoczął działania partyzanckie, podczas których atakował angielskie warownie w rejonie rzek Forth i Tay. Urządzano polowania na Anglików, a szczególnie starano się łapać królewskich urzędników.

Do oddziałów Wallace’a zaczęły napływać tłumy ochotników, chętnych zrzucić z siebie jarzmo niewoli i zwrócić Szkocji jej niepodległość. Kraj jednoczył się pod rozkazami jednego lidera – Williama Wallace’a.

Na początku 1297 roku powstanie ogarnęło już prawie całą Szkocję. Do końca lata Szkoci odzyskali większość zamków leżących na północy kraju, a we wrześniu Wallace połączył swoje siły z góralami prowadzonymi przez Andrew de Murraya. Obaj wodzowie rozpoczęli wtedy wojnę regularną przeciwko Anglii.

Rzeź pod Stirling

Na wieść o buncie Szkotów król Edward polecił zebrać siły z północnych prowincji Anglii i połączyć je z okupacyjnym korpusem de Warenne’a. Armia ta liczyła w sumie ok. 350 ciężkozbrojnych rycerzy, 10 000 piechoty i 800 elitarnych walijskich łuczników. W większości byli to znający wojenne rzemiosło, zahartowani w bojach weterani prowadzeni przez doświadczonych oficerów. Niestety nie dało się tego powiedzieć o Szkotach – prowadzone przez Wallace’a siły składały się głównie z pospolitego ruszenia: 180 lekkozbrojnych jeźdźców i piechoty. Większość z nich była zaopatrzona w piki lub topory i tylko nieliczni posiadali pancerz taki jak kolczuga. Na dodatek armia powstańcza nie miała wsparcia szlachty, która w większości schowała się w zamkach i czekała na wynik nadchodzącej bitwy.

Armia angielska obrała kurs na Stirling, miastu w centralnej Szkocji, będącym idealną lokalizacją do prowadzenia przyszłych działań wojennych. Wallace chciał zastąpić drogę de Warennowi i udało mu się to 10 września, gdy obie strony stanęły naprzeciw siebie rozdzieleni przez rzekę Forth. Szkoci zajęli pozycje w lasach wokoło wzniesienia Abbey Craig, skąd obserwowali wroga.

Dowódca najeźdźców, hrabia de Warenne był pewien, że szybko uwinie się z rebeliantami. Najpierw wysłał do obozu Szkotów dwóch dominikanów, którzy mieli namówić Wallace’a i spółkę do poddania się i złożenia hołdu Edwardowi I (ci oczywiście odmówili). Zignorował także prośby doradców, aby przeprawiać się przez bród zamiast mostu. Doświadczony dowódca kompletnie zignorował tak poważne niebezpieczeństwo, jakim była przeprawa przez bardzo wąski most pod nosem przeciwnika.

Z kolei William Wallace i reszta szkockich dowódców doskonale wiedziała, jak wykorzystać tę okazję. Zamierzali przepuścić przez rzekę pewną część Anglików, a następnie zaatakować i zgnieść obie części armii. Wykonanie planu miało być trudne – nie można było przeprowadzić natarcia zbyt szybko, ponieważ duża część armii de Warenne’a zostałaby nietknięta na drugim brzegu. Z kolei zbyt późny atak nie niósł za sobą zagrożenie starcia ze zbyt licznym przeciwnikiem.

https://www.youtube.com/watch?v=iLR190ZidBY

Rankiem 11 września Anglicy dostali sygnał do rozpoczęcia przeprawy na drugi brzeg Forth. Przodem ruszyła konnica, a za nią straż przednia prowadzona przez znienawidzonego królewskiego skarbnika Cressinghama. Gdy przez rzekę przeszła mniej więcej połowa najeźdźców, Wallace rozpoczął szturm. Najpierw ławy Szkotów powoli sunęły w stronę Anglików, po których stronie walijscy łucznicy wypuszczali grady strzał. Mimo wielu zabitych i rannych, ci szli dalej, spadając z ogromnym impetem i furią na wrogie linie. Jednocześnie Murray wraz ze swoimi ludźmi przebił się do samego mostu i odciął obrońcom możliwość dalszej przeprawy przez rzekę.

Wśród Anglików zapanował chaos. Wielu z nich zamiast walczyć, próbowało ratować się wskakując do wody, jednak ci ginęli pod ciężarem swojego opancerzenia. Odizolowane oddziały Cressinghama były metodycznie rozbijane i wycinane w pień przez bitnych Szkotów. Sam angielski dowódca został w szale walki wręcz poćwiartowany. Sytuacji okrążonych żołnierzy de Warenne’a nie uratowała nawet ostatnia, desperacka szarża angielskich rycerzy którzy próbowali przebić się przez most w stronę straży przedniej. Konnica została zakłuta włóczniami, a rycerz prowadzący natarcie, imieniem Marmaduke de Thweng, jako jeden z nielicznych uszedł z życiem, trzymając w rękach ciało poległego siostrzeńca.

Z rąk Szkotów z życiem uszła tylko niewielka grupa nieprzyjaciół. Anglicy stracili od 2,5 do 5 tysięcy ludzi. Armia Wallace’a poniosła niewielkie straty (prawdopodobnie kilka setek zabitych), jednak największą stratą była późniejsza śmierć Murraya z powodu ran poniesionych w bitwie.

Wallace ścigał pozostałości armii de Warenne’a aż do południowych granic. Na wieść o klęsce pod Stirling większość angielskich garnizonów okupowanych warowni sama opuściła swoje posterunki. Wykorzystując chwilową słabość swojego wroga, Wallace poprowadził Szkotów na południe i złupił północną Anglię, dochodząc aż pod Newcastle.

Król Bruce przed Bitwą pod Bannockburn
Edmund Blair Leighton

Dalsza walka i śmierć Williama Wallace’a

Zwycięski William Wallace został ogłoszony głównodowodzącym armii i strażnikiem Szkocji. Ten przebiegły wojownik zdawał sobie sprawę, że jak na razie wygrał bitwę, ale nie wojnę. Rozpoczął starania o wparcie sprawy szkockiej niepodległości na europejskich dworach, słał listy do gildii handlowych i próbował nająć niemiecką piechotę. Tymczasem Edward I Długonogi zebrał największą armię w historii Anglii (ponad 20 000 ludzi) i ruszył na Edynburg.

Wallace obrał sprytną strategię zatrzymania najeźdźcy, mającą na celu walkę partyzancką: systematyczne szarpania armii Edwarda, niszczenie zapasów żywności i wciąganie angielskich żołdaków w zasadzki. Kiedy wszystko zaczynało wyglądać dobrze, część szkockiej szlachty ponownie zdradziła swój kraj i wyjawiła Edwardowi miejsce postoju własnej armii. 22 lipca 1298 roku stoczono bitwę pod Falkirk, która zakończyła się sromotną klęską szkockich patriotów.

„Waleczne Serce” nie złożył broni i kontynuował walkę partyzancką przeciwko najeźdźcom. Następnie, w latach 1299 – 1303 jeździł po europejskich dworach, szukając wśród władców poparcia dla szkockiej sprawy. Po powrocie do kraju został zdradzony, złapany przez Anglików i okrutnie torturowany: publicznie łamano ręce i nogi, rozcięto mu brzuch, a na koniec wywleczono na wierzch jelita, które potem przypalano. Gdy Wallace oddał ostatnie tchnienie, jego ciało poćwiartowano i rozwieziono po całej Anglii.

Reszta szkockich patriotów nie porzuciła marzeń o niepodległości. Nowy król Robert Bruce przez 20 lat bił się z Anglikami, w 1314 roku tocząc z nimi zwycięską bitwę pod Bannockburn. Ostatecznie niepodległość Szkocji została uznana przez pozostałe państwa w 1328 roku na podstawie Deklaracji z Arbroath do papieża:

Nie walczymy o honor, ani dla bogactwa, ani dla chwały, lecz wyłącznie o wolność z której żaden prawdziwy człowiek nie zrezygnuje bez swojego życia.