Tag

yamato

Browsing

W dniu 15 listopada 1938 roku Matome Ugaki otrzymał awans na kontradmirała Cesarskiej Marynarki Japonii. Ten ambitny, pochodzący z biednej japońskiej rodziny o tradycjach samurajskich wojskowy szybko wspiął się wysoko na szczeblach kariery, jednak co ciekawe – nie był wybitnym strategiem. Jego sposób walki był przedłużeniem tradycji samurajskiej, a sam kontradmirał nie rozumiał roli nowoczesnych broni takich jak chociażby lotniskowce. Ugaki był jedną z osób, które mentalnie zatrzymały się na początku XX wieku, kiedy to Japonia upokorzyła Rosję na morzu. Promował ideę wielkich pancerników, które jego zdaniem miały jeszcze długo stanowić trzon cesarskiej floty.

Matome Ugaki w 1938/1939
Wikimedia Commons

Podwładni ochrzcili Ugakiego mianem „złota maska”, jako że nigdy się nie uśmiechał. Budził jednak szacunek swoją pracowitością, sumiennością i gorliwością w wykonywaniu rozkazów. Mniej ważny był fakt, że – mówiąc bez ogródek – był on średnim dowódcą.

Gdy Japonia przystąpiła do II Wojny Światowej, Ugaki został mianowany szefem sztabu Połączonej Floty słynnego admirała Isoroku Yamamoto, autora planu ataku na Pearl Harbor. Jak się okazało, Yamamoto nie znosił swojego nowego podwładnego, ponieważ szybko dostrzegł w nim przytoczone wyżej cechy. Dodatkowo, admirał nazywał Matome Ugaki „pijakiem” i nie była to bezpodstawna obelga. Nasz bohater uważał sprawność w piciu alkoholu za jedną z cech dobrego samuraja i nie stronił od picia sake, jednocześnie cechował się tak zwaną „mocną głową”. Warto tu przytoczyć jeden z japońskich zwyczajów kampai, czyli tradycji polewania sobie nawzajem i picia sake w towarzystwie. Gdy japoński biesiadnik miał już dość, w dobrym tonie było odmawianie dalszego picia alkoholu. Matome Ugaki był znany z tego, że ani razu nie odmówił następnej czarki sake, mimo tego, że na niektórych imprezach trafiło do niego nawet kilkadziesiąt takich czarek. Nie pokazywał nawet oznak upicia się, a po zakończonej biesiadzie oddalał się pewnym krokiem.

Brak zaufania Yamamoto do Ugakiego objawił się między innymi faktem, że samuraj nie brał udziału w ataku na Pearl Harbor, dowiedział się o nim po powrocie do służby z krótkiego urlopu. Ugaki już wtedy był pod wrażeniem samobójczych ataków na amerykańskie okręty (chodziło tu o miniaturowe łodzie podwodne, które brały udział w ofensywie na Hawajach). Szef sztabu żywił pogardę do Amerykanów, co momentami było wręcz irracjonalne. Przykładem tego może być historia amerykańskiego lotniskowca Saratoga, który to został podczas wojny uszkodzony dwukrotnie – najpierw przez okręt podwodny I-6, po czym naprawiano go przez pół roku, a po powrocie do walki był ponownie trafiony przez I-26. Nieco zbity z tropu Ugaki szybko ogłosił, że Saratogę zatopiono za pierwszym razem, a Amerykanie w miejsce zniszczonych okrętów produkują nowe, o tych samych nazwach – oczywiście był to absurd.

Matome Ugaki (na górze) i Isoroku Yamamoto (na dole), 1941
Wikimedia Commons

W miarę jak trwała wojna na Pacyfiku, Yamamoto i Ugakiego zbliżyła idea stoczenia z Amerykanami decydującej bitwy, która miała zniszczyć flotę nieprzyjaciela. Na miejsce zrealizowania tego planu wybrano atol Midway, jednak jak wiemy, jej wynik był dla Japonii druzgocący, a Cesarska Marynarka Wojenna straciła tam 4 lotniskowce. Nie lepiej Japończykom poszło pod Guadalcanal, gdzie po zażartych walkach to Amerykanie opanowali wyspę, a Ugaki o porażkę wprost oskarżył siły lądowe.

W listopadzie 1942 Matome Ugaki został promowany do rangi wiceadmirała cesarskiej floty. Był to czas, kiedy planowana przez niego i przez Yamamoto ofensywa lotnicza okazała się być zupełną klapą. Wiceadmirał oskarżył podległych mu oficerów o tchórzostwo i zarzucił im, że podczas dowodzenia przebywali zbyt daleko od swoich żołnierzy. Konsekwencją tego było wizytowanie walczących oddziałów przez Ugakiego i Yamamoto. W kwietniu wiadomość o przyszłej wizycie obu admirałów została przechwycona przez Amerykanów, którzy przygotowali pułapkę na dwa bombowce Mitsubishi G4M i eskortę sześciu myśliwców, tworzących konwój powietrzny dla japońskich dowódców. 16 myśliwców P-38 brutalnie zaatakowało, skupiając ogień na samolocie Yamamoto, który próbował zgubić amerykańskich pilotów wchodząc w szybki lot nurkowy. Za nim leciał drugi bombowiec, gdzie znajdował się Ugaki, jednak starsza maszyna zaczęła się trząść i istniało ryzyko, że się rozleci. Pilot zmniejszył prędkość, za co został zwyzywany przez wiceadmirała i rozkazano mu, by bez względu na wszystko gonił samolot naczelnego dowódcy. Było już jednak za późno, ponieważ bombowiec Yamamoto własnie runął w dżunglę, grzebiąc wszystkich pasażerów, w tym najwybitniejszego stratega w historii japońskiej floty. Samolot Ugakiego również został zestrzelony, jednak spadł do morza, a wiceadmirał miał to szczęście że wypadł z niego zanim maszyna zatonęła. Po dotarciu do lądu dowiedział się, że był jedną z zaledwie trzech osób które przeżyły nalot.

Bliźniacze superpancerniki Musashi i Yamato, początek 1943
Takeo Kanda via Wikimedia Commons

Matome Ugaki śmierć Yamamoto przeżywał tak, jak feudalny rōnin przeżywał śmierć swojego wasala. I tak jak rōnin, również chciał umrzeć w walce i zmazać hańbę, jaką było (w jego opinii) przeżycie starcia, gdzie zginął Isoroku Yamamoto. Po powrocie do zdrowia, szybko został mianowany dowódcą 1 Dywizjonu Pancerników w którego skład wchodziły superpancerniki Yamato i Musashi, największe i najcięższe pancerniki w historii. W czerwcu 1944 roku Ugaki brał udział w bitwie na Morzu Filipińskim, gdzie Amerykanie odnieśli przytłaczające zwycięstwo nad flotą japońską, zadając jej przy tym ogromne straty, praktycznie unicestwiając jej lotnictwo morskie. Załamany wiceadmirał wrócił do Japonii, gdzie w towarzystwie gejsz oddawał się pijaństwu i zabawie.

Później, podczas bitwy morskiej o Leyte, Ugaki dowodząc z pokładu Yamato był świadkiem między innymi zatopienia przez Amerykanów okrętów: Musashi i okrętu flagowego Atago. Gdy widząc rozmiar strat i brak nadziei na zwycięstwo admirał Takeo Kurita nakazał odwrót, Matome Ugaki poczytał to jako pozbawienie go szansy na chwalebną śmierć godną samuraja. Został przeniesiony do sztabu w Tokio, a następnie powierzono mu zorganizowanie na Kiusiu oddziałów kamikaze. Podobno podczas nominacji wiceadmirał, dowódca 5 Floty Powietrznej, był pijany.

Przygotowywanie samolotów Mitsubishi A6M Reisen do samobójczego ataku Kamikaze, 1945
Wikimedia Commons

O działaniach pilotów kamikaze podczas II Wojny Światowej szerzej pisaliśmy w niedawnym artykule. Dość powiedzieć, że choć początkowe akcje „boskiego wiatru” nie były udane, to już podczas amerykańskiej inwazji na Okinawę 1800 samolotów należących do pilotów-samobójców wysłani przez Ugakiego zadali US Navy wyraźne straty (uszkodzonych zostało 218 amerykańskich okrętów, a zatopionych – 36). Wiceadmirał był gotów wysłanie do walki jeszcze większej ilości kamikaze, jednak jego plany miały się już nigdy nie zrealizować.

Dla Cesarstwa Japonii nadszedł koniec II Wojny Światowej. 15 sierpnia 1945 roku przez radio nadano przemówienie cesarza Hirohito, który poinformował naród o konieczności przyjęcia Deklaracji Poczdamskiej, czyli konieczności kapitulacji Japonii. Wiceadmirał Matome Ugaki spokojnie wysłuchał komunikatu radiowego, po czym dokonał ostatniego zapisu w swoim dzienniku. Napisał tam, że bierze na siebie odpowiedzialność za niepowodzenia pilotów kamikaze, którzy z heroiczną odwagą starali się powstrzymać nieprzyjaciela przed dotarciem do bram Japonii. Ugaki zaznaczył, że nie otrzymał jeszcze oficjalnego rozkazu przerwania działań wojennych, więc zgodnie z duchem Bushidō zdecydował się umrzeć jak prawdziwy samuraj podczas samobójczego ataku na amerykańskie okręty wojenne.

Ostatnie zdjęcie wiceadmirała Matome Ugakiego, wykonane przed samobójczym lotem 15 sierpnia 1945 roku
Chiran Kamikaze Peace Museum via Wikimedia Commons

Ugaki zdjął z munduru swoje pagony i odznaczenia, zostawiając przy sobie tylko ceremonialny krótki miecz tantō, podarowany mu przez admirała Yamamoto. Poprosił o zrobienie sobie ostatnich zdjęć, zajął miejsce w swoim bombowcu nurkującym Yokosuka D4Y, przedtem salutując swoim towarzyszom broni. Mimo protestów części pilotów, którzy twierdzili że ofiara wiceadmirała to bezsensowna strata ludzi i sprzętu, do Ugakiego dołączyło 10 innych samolotów i 22 osoby (w bombowcu dowódcy leciały trzy osoby). Po starcie, trzy samoloty od razu wróciły do bazy z powodu „problemów z silnikiem”, czyli prawdopodobnie ich załogi zrezygnowały samobójczej misji.

Swój ostatni komunikat wiceadmirał Matome Ugaki nadał 15 sierpnia o 19:24, meldując o rozpoczęciu nurkowania w kierunku amerykańskiego okrętu desantowego. Strzały z broni pokładowej przyniosły wiceadmirałowi jego upragnioną śmierć godną japońskiego samuraja. Ciało ostatniego pilota kamikaze – bez pagonów, lecz z mieczem u boku – morze wyrzuciło na plaży na wyspie Iheyajima.